Prokuratura wszczęła śledztwo dotyczące niedopełnienia obowiązków przez urzędników wobec rodziny zastępczej z Łęczycy, w której dochodziło do znęcania się nad piątką dzieci oraz pedofilii. - Musimy skrupulatnie prześledzić okres kilku lat, począwszy od daty, w której podejrzani uzyskali status rodziny zastępczej - dodał Kopania. "Ukrywały swój dramat, bo bały się kar i rozdzielenia" Dzieci molestowane seksualnie i bite przez członków rodziny zastępczej ukrywały swój dramat, bo bały się kar i rozdzielenia. Łęczycka prokuratura sprawdza prawidłowość działania służb społecznych oraz sprawę innych dzieci, które wcześniej przebywały w tej rodzinie. Prokuratura oficjalnie informuje, że sprawa dotyczy rodziny zastępczej z Łęczycy (Łódzkie), bowiem dzieci nie przebywają już w tym mieście i są pod opieką innej zawodowej rodziny zastępczej. W czwartek tamtejszy sąd aresztował rodziców zastępczych z Łęczycy: 59-letniego mężczyznę i jego 54-letnią żonę oraz ich 20-letnią córkę. Wszyscy są podejrzani o znęcanie się nad pięciorgiem podopiecznych w wieku od 8 do 13 lat, a mężczyźnie i jego córce zarzucono także wykorzystywanie seksualne dzieci. Grozi im kara do 12 lat więzienia, a 54-latce - do pięciu lat. Jak powiedział w piątek rzecznik łódzkiej prokuratury okręgowej Krzysztof Kopania, podejrzani zostaną poddani badaniom sądowo-psychiatrycznym. Śledczy zabezpieczyli także nośniki pamięci, sprzęt komputerowy oraz telefony komórkowe, aby sprawdzić, czy nie zawierają one treści pedofilskich. Planują także przeprowadzić dodatkowe oględziny w domu rodziny, a także przesłuchać sąsiadów, członków tej rodziny i pracowników szkoły, do której chodziły dzieci. Prokuratura chce także przesłuchać dzieci, które wcześniej były pod opieką podejrzanych, a które - z różnych względów - były im odbierane. - Sprawdzamy też kwestię prawidłowości działań służb odpowiedzialnych za funkcjonowanie rodzin zastępczych, choć mamy świadomość, że pokrzywdzone dzieci utrzymywały swój dramat w tajemnicy - dodał Kopania. "Dowody są "porażające"" Według prokuratury zebrane w tej sprawie dowody są "porażające". W rodzinie zastępczej przebywało w sumie sześcioro dzieci. Ustalono, że - z wyjątkiem najmłodszej, 5-letniej dziewczynki - wszystkie były co najmniej od października 2012 roku ofiarami przemocy psychicznej i fizycznej. Dochodziło do sytuacji, że opiekunowie bili dzieci po twarzy i plecach, pasem i pięściami, zatykali im usta, stosowali kary polegające m.in. na wielogodzinnym staniu na baczność. Dzieciom ograniczano dostęp do jedzenia i kontakt z rówieśnikami, używano wobec nich słów wulgarnych. Z zeznań dzieci wynika, że swój dramat trzymały w tajemnicy, bo bardzo bały się gróźb, że trafią do domu dziecka, jeśli komukolwiek o tym powiedzą, a tam zostaną rozdzielone. Bały się też kar, które były wobec nich stosowane. Z ich zeznań wynika, że przemocy szczególnie dopuszczała się 54-latka. - Gdy dzieci miały siniaki na ciele na skutek wbijania paznokci czy bicia, to zakładały ubrania z długim rękawem. Inne obrażenia tłumaczyły np. grą w piłkę. Opowiadały też, że dostawały specjalne kompresy, które miały tuszować obrażenia - wyjaśnił Kopania. Dzieci przyznały, że osobom z zewnątrz, w tym koordynatorowi z Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie, który przychodził z wizytami do domu, mówiły nieprawdę, co do tego, jak w tym domu jest, bo były zastraszone, zdominowane i bały się. Na zewnątrz nie było widać śladów dramatu - dzieci chodziły schludnie ubrane i dobrze się uczyły. Śledczy przyznają, że przerażające jest, iż dzieci miały świadomość, że są molestowane seksualnie. - Dzieci o tym wiedziały nawzajem, że są molestowane, ale także ze strachu nikomu o tym nie mówiły - dodał. W 2013 roku czwórka z wykorzystywanych dzieci podjęła próbę ucieczki z tego domu, ale zostały odnalezione przez 54-latkę i ukarane.