Poinformował o tym w piątek rzecznik prokuratury Krzysztof Kopania. W maju tego roku łódzki sąd okręgowy uznał, że obowiązujące wówczas prawo nie nakładało na dyrektora placówki obowiązków kontrolnych i nadzorczych ws. zakażeń szpitalnych. W ocenie sądu, w tym przypadku to pomyłka lekarzy, którzy ocenili zakażenie jako pochodzące od pacjenta, a nie jako zakażenie szpitalne, spowodowała, iż nie została uruchomiona cała odpowiednia procedura. Był to drugi proces w tej sprawie; w pierwszym dyrektor placówki został skazany na rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata. Wyrok ten uchylił jednak Sąd Apelacyjny w Łodzi i sprawa ponownie trafiła do pierwszej instancji. Po ponownym procesie, sąd uniewinnił dyrektora. Z tym wyrokiem nie zgadza się łódzka prokuratura. Jak powiedział Kopania, po zapoznaniu się z sądowym uzasadnieniem, prokuratura wnosi do Sądu Apelacyjnego o uchylenie wyroku i przekazanie sprawy do ponownego rozpoznania. Śledczy uważają, że "wbrew sądowi obowiązująca wówczas ustawa o chorobach zakaźnych i zakażeniach w połączeniu z obowiązującymi standardami medycznymi, dały podstawy do stwierdzenia, że na dyrektorze placówki ciążyły określone obowiązki, których uchybienia były podstawą wniesienia oskarżenia". Śledztwo w sprawie śmierci noworodków w szpitalu im. Madurowicza wszczęto w 2002 r. po doniesieniach w mediach. Media informowały wówczas, że cztery noworodki zmarły w wyniku zakażenia bakterią klebsiella pneumoniae. Według prokuratury, zakażenie spowodowały złe warunki sanitarne na oddziałach położniczym i patologii noworodka; doprowadziło to do wybuchu epidemii. Prokuratura oskarżyła dyrektora szpitala o niedopełnienie obowiązków i umyślne spowodowanie zagrożenia epidemiologicznego, w wyniku którego zmarło na sepsę 17 noworodków urodzonych w tym szpitalu w 2002 roku, a kolejne 73 noworodki zostały zakażone bakteriami, m.in. klebsiella pneumoniae czy coli.