Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że teoretycznie bank nie powinien mieć danych Renaty D. Małżeństwo starało się w banku o kredyt, ale z niego zrezygnowało, domagając się przy okazji zwrotu wszystkich dokumentów. Pracownica banku stwierdziła, że to niemożliwe, bo część z nich jest wypisana na formularzach bankowych. Klienci banku zażądali wobec tego ich zniszczenia. Z tym też były problemy, bo niszczarka dokumentów jest w pomieszczeniach skarbca, dokąd klienci nie maja wstępu. Obiecano jednak, że dokumenty na pewno zostaną zniszczone. Mimo to dane kobiety zostały w banku. Okazało się, że instytucja, wysyłając feralna kartkę, posłużyła się informacjami z wniosku kredytowego. Bank przeprosił kobietę, ale nie chciał jej zapłacić żadnego odszkodowania. Do sądu trafił zatem pozew z żądaniem przeprosin na łamach ogólnopolskiej gazety i 25 tysięcy złotych zadośćuczynienia.