Proces - na wniosek obrońcy - toczy się za zamkniętymi drzwiami. Natomiast matka zamordowanej łodzianki wycofała swój wniosek o wyłączenie jawności, bowiem - jej zdaniem - relacje z procesu mogłyby być przestrogą dla innych kobiet. Wcześniej proces był odraczany z powodu braku biegłego tłumacza. 32-letnia Agnieszka A. zaginęła na początku czerwca 2009 roku. Jej zwłoki znalazł 17 czerwca przypadkowy kierowca w pobliżu drogi w Dobroniu k. Pabianic. Badania genetyczne potwierdziły, że było to ciało zaginionej łodzianki. Ustalono, że kobieta zginęła od kilku ciosów zadanych nożem w brzuch. Prokuratura oskarżyła o zabójstwo jej byłego partnera i ojca czwórki ich dzieci Naeema A. z Pakistanu, który w Polsce handlował tekstyliami i miał szwalnię. Mężczyzna nie przyznał się do winy. Grozi mu kara dożywotniego więzienia. W śledztwie ustalono, że mężczyzna przez kilka lat znęcał się nad partnerką. W czasie trwania związku kobieta przeszła na islam. Kilka lat temu jej partner zmuszał ją do uprawiania prostytucji; miesięcznie odbierał od niej 8 tys. zł, a gdy uznał, że to zbyt mało, bił ją. Dzieci przebywały w Pakistanie; kobieta musiała płacić ich ojcu, gdy chciała do nich zadzwonić. W 2006 r. Agnieszka A. pojechała po dzieci do Pakistanu. Rodzina ojca zabrała jej i dzieciom paszporty. W końcu łodzianka uciekła z dziećmi, a polska ambasada pomogła jej w powrocie do kraju. W Łodzi - ze względu na złe warunki lokalowe - nie mogła zamieszkać u matki. Naeem A. pozwolił jej mieszkać w swoim mieszkaniu i tam też - zdaniem śledczych - doszło do zabójstwa. Matka zamordowanej łodzianki przejęła opiekę nad czwórką jej dzieci - chłopcem i trzema dziewczynkami w wieku 7-10 lat - i otrzymała lokal socjalny od miasta.