Według prokuratury przez trzy lata część pieniędzy, m.in. z opłat za zajęcie pasa drogowego, czy z tytułu dzierżawy, nie trafiało do Skarbu Państwa, a na prywatny rachunek oskarżonej Katarzyny S. Kobiecie grozi do 10 lat więzienia. Przed sądem 35-latka przyznała się do winy. Jej obrońca złożył wniosek o dobrowolne poddanie się karze przez oskarżoną. Zaproponował karę czterech lat pozbawienia wolności w zawieszeniu na osiem lat i ośmioletni okres spłaty wyłudzonych pieniędzy. Na karę w zawieszeniu nie zgodził się jednak prokurator, a pełnomocnik GDDKiA na tak długi okres zwrotu pieniędzy. Proces toczy się więc w normalnym trybie. Śledztwo w tej sprawie Prokuratura Rejonowa Łódź - Śródmieście wszczęła w marcu 2012 roku po doniesieniu dyrekcji łódzkiego oddziału GDDKiA. Według prokuratury, kobieta była zatrudniona w oddziale GDDKiA na stanowisku inspektora. Do jej zadań należały m.in. kwestie związane z opłatami przewidzianymi w ustawie o drogach publicznych: za zajęcie pasa drogowego, z tytułu dzierżawy oraz przejazdów ponadnormatywnych. W okresie od sierpnia 2010 r. do lutego 2012 r. część opłat z tego tytułu nie wpływało jednak na konto łódzkiego oddziału, ale na prywatny rachunek kobiety. Jak ustalono, było to w sumie 10 przelewów - od prawie 9 tys. zł do ponad 183 tys. zł; ten ostatni przelew został zrealizowany w lutym ub. roku. Żeby ukryć oszustwa, w sporządzanych przez siebie bilansach kobieta nie wykazywała wpływów, które przelewane były na jej konto. 35-latka wyłudziła w ten sposób - według śledczych - w sumie ponad 505 tys. zł i usiłowała wyłudzić 34 tys. zł. Prokuratura oskarżyła ją o przekroczenie uprawnień, oszustwa i fałszowania dokumentacji księgowej. W śledztwie kobieta przyznała się do winy. Wyjaśniła, że wyłudzone pieniądze przeznaczała na spłatę swoich długów oraz w części - jak oświadczyła - na dostatnie życie, m.in. kosztowne zakupy czy opłacanie hotelowych rachunków. Kobieta zwróciła już część wyłudzonych pieniędzy. Ma dozór policji i zakaz opuszczania kraju.