W marcu tego roku łódzki sąd apelacyjny uchylił wyrok dożywotniego więzienia dla mężczyzny i skierował sprawę do ponownego rozpoznania. O odroczenie rozprawy wnioskowała obrońca oskarżonego. Jak powiedziała, nie była w stanie - ze względu na czas - zapoznać się z nową, dodatkową opinią jednego z biegłych (wnosił o to Sąd Apelacyjny - red.) i porównać ją z aktami sprawy. Kolejny termin wyznaczono na 4 listopada. Pierwszy wyrok w tej sprawie zapadł w grudniu ub. roku. Sąd Okręgowy w Łodzi skazał wtedy Rafała K. na dożywocie i orzekł, że będzie on mógł ubiegać się o przedterminowe warunkowe zwolnienie po 40 latach więzienia. Sąd uznał, że mężczyzna zgwałcił nastolatkę, o czym miały świadczyć opinie biegłych i badania DNA. Wymierzając karę dożywocia sąd wziął pod uwagę okoliczności obciążające - podkreślając, że mimo młodego wieku mężczyzna został skazany już czwarty raz; wcześniej był karany za kradzieże i gwałt. Sąd przypomniał także, że zbrodnię popełnił trzy dni po skazaniu go za zgwałcenie innej kobiety i wyjściu z aresztu. Apelację od wyroku złożyła obrona, która wnioskowała o zmianę kwalifikacji prawnej na nieumyślne spowodowanie śmierci. Uchylając wyrok SA podkreślił, że w sprawie poszlakowej niezwykle ważne jest dokładne przeprowadzenie przewodu sądowego, wnikliwa ocena dowodów i dokładne dokonanie ustaleń faktycznych co do przebiegu zdarzenia, a tego - zdaniem sądu odwoławczego - sąd pierwszej instancji nie zrobił. SA zaznaczył, że zachodzi ewidentna sprzeczność pomiędzy opisem czynu w treści wyroku, a ustaleniami sądu okręgowego co do przebiegu zdarzenia. Wytknął także niedokładne przesłuchanie biegłych w celu precyzyjnego ustalenia mechanizmów obrażeń u ofiary i śladów na ciele oskarżonego oraz brak dokładnych ustaleń co do przebiegu zdarzenia. Sprawę skierował do ponownego rozpoznania. Do zbrodni doszło w maju ub. roku. Jak ustalono, niespełna 15- letnia Paulina umówiła się z Rafałem K. na spacer w parku. Do domu już nie wróciła. Policja najpierw zatrzymała Rafała K; obnażone zwłoki nastolatki znaleziono dopiero po kilkunastu godzinach poszukiwań w zaroślach w parku. Sekcja wykazała, że dziewczyna została zgwałcona, a przyczyną zgonu było uderzenie ręką w krtań. Oskarżony przed sądem i w śledztwie nie przyznał się do zabójstwa i gwałtu, a jedynie do nieumyślnego spowodowania śmierci dziewczyny. Utrzymywał, że jej śmierć nastąpiła przypadkowo, kiedy podczas zabawy w "berka" uderzył ją niechcący w krtań dłonią. Wyjaśniał, że dziewczyna zaczęła się dusić, a on próbował jej pomóc, robiąc m.in. sztuczne oddychanie. Kiedy to jednak nie pomogło, ukrył ciało w krzakach. Sąd Okręgowy nie uwierzył w tę wersję.