21-letni Paweł G. - według śledczych - ranił nożem kuchennym wszystkie cztery ofiary, w tym jedną śmiertelnie. Jest oskarżony o zabójstwo, usiłowanie zabójstwa dwóch osób oraz rozboje z użyciem niebezpiecznego narzędzia. Przed sądem częściowo przyznał się do stawianych mu zarzutów. - Przyznaję się, że miałem tego noża, że uczestniczyłem w tych napadach, ale nie chciałem nikogo zabić - mówił Paweł G. Odmówił składania wyjaśnień. 23-letni Wojciech P., który według prokuratury rabował napadniętych, został oskarżony o współudział w zbrodniach i rozbojach. Wszystkie strony procesu - ze względu na emocje towarzyszące sprawie, bowiem na sali pojawiła się grupa Ormian - chciały, by sąd nie zgodził się na rejestrację rozprawy przez media. Sąd jednak, ze względu na charakter sprawy, wyraził zgodę na jej rejestrację wraz z wizerunkiem oskarżonych. Oskarżycielka posiłkowa - żona zabitego Ormianina - wniosła o udział tłumacza, ale sąd uznał, że nie jest to konieczne. Kobieta domaga się od oskarżonych 100 tys. zł zadośćuczynienia. Do tragicznych wydarzeń doszło w październiku ub. roku. Najpierw bandyci pili alkohol. Później wyszli na ulicę, by kogoś obrabować. Jako pierwszego zaatakowali na ulicy Łowickiej 34-letniego łodzianina. Jeden z napastników przystawił mężczyźnie nóż do krtani i lekko zranił. Drugi zabrał mu torbę foliową, w której znajdowały się rzeczy osobiste i drobne pieniądze. Kolejną ofiarę sprawcy wypatrzyli na przystanku u zbiegu ulic Tymienieckiego i Kilińskiego. Zaatakowali go nożem, ranili i skradli mu walizkę z wiertłami. 60-letni mężczyzna z uszkodzeniem jelita grubego i otrzewnej trafił do szpitala. Pół godziny później bandyci zaatakowali kierowcę fiata, który właśnie wjeżdżał do garażu na ul. Milionowej. 36-letniemu Ormianinowi młodszy z napastników zadał kilka ciosów nożem w brzuch; bandyci chcieli ukraść auto. Wystraszył ich nadbiegający kolega ofiary. 36-letni Ormianin trafił do szpitala; zmarł w wyniku odniesionych obrażeń. Według śledczych bandycki "rajd" po ulicach miasta był kontynuowany. Kolejny atak nastąpił na ul. Grota-Roweckiego, gdzie bandyci napadli 53-letnią kobietę. 21-latek zadał jej dwa ciosy nożem w plecy; zabrali jej torebkę, portfel i siatkę. Ranna kobieta trafiła do szpitala; miała przebite płuco. W czasie ostatniej napaści nożownik zranił się w rękę, krwawił i zgłosił się do pogotowia. Drugi z bandytów wszczął awanturę z ochroną, a gdy ta zagroziła wezwaniem policji wyszedł z budynku. Ranny bandyta po opatrzeniu pojechał nocnym autobusem w rejon ul. Grota-Roweckiego. Tam zauważył go jeden z policjantów. Podczas przesłuchania 21-latek przyznał się do popełnienia wszystkich czterech przestępstw. Wskazał też miejsce, gdzie ukrył narzędzie zbrodni - był to nóż kuchenny o długości niemal 20 cm. Następnego dnia w jednym z mieszkań przy ul. Grota-Roweckiego zatrzymano drugiego z bandytów. Znaleziono przy nim zrabowane ofiarom wiertła i maszynkę do strzyżenia. Obaj oskarżeni byli wcześniej karani, młodszy z nich za pobicia i rozboje, a starszy za handel narkotykami. 21-latek ukończył gimnazjum, drugi z oskarżonych tylko szkołę podstawową. Grożą im kary dożywocia lub do 15 lat więzienia.