Gorzej jest z oparzeniami twarzy u starszego brata, bo chociaż skóra goi się samoistnie, to prawdopodobnie dziecko będzie miało ślady na całe życie. Młodszy Kuba już biega po szpitalnych korytarzach. Co prawda, jeszcze lekarze przyglądają się z uwagą jego jednej, poparzonej ręce, ale na razie nie potrzeba specjalnej terapii silikonowej. Za dwa tygodnie obaj chłopcy będą mogli wrócić do domu. Przeszczepy skóry u Bartosza są pod kontrolą i wkrótce lekarze rozpoczną rehabilitację. Dziecko przeszło kilka operacji dłoni i rąk. - Wszystko wskazuje na to, że chłopiec nie będzie potrzebował dodatkowych zabiegów - wyjaśnia kierownik Kliniki Chirurgii i Onkologii Dziecięcej, prof. Ewa Andrzejewska. Nie ma żadnych komplikacji.