Na początku marca 2010 roku grupa policyjnych antyterrorystów podległych Komendzie Stołecznej Policji, wtargnęła do mieszkania przy ul. Legionów w Łodzi. Policjanci wyważyli drzwi i wrzucili granat ogłuszający. W mieszkaniu były matka i nieletnia wówczas córka. Okazało się, że funkcjonariusze, szukający członków grupy przestępczej, pomylili numery mieszkań. Z relacji poszkodowanych wynikało, że antyterroryści weszli do mieszkania krzycząc, by padły na podłogę. Zniszczyli m.in. wykładzinę w kuchni oraz uszkodzili drzwi. Według kobiet działania policji doprowadziły do tego, że korzystały z pomocy psychologa. Poszkodowane skierowały pozew do sądu, w którym domagały się zapłaty za bezprawne działania policji - po 10 tys. zł dla każdej z nich. W sierpniu ubiegłego roku łódzki sąd rejonowy zdecydował, że Komenda Stołeczna Policji ma zapłacić kobietom w sumie 9 tys. zł zadośćuczynienia. Matce sąd przyznał 4 tys., córce - 5 tys. zł uznając, że ona bardziej przeżyła zdarzenie. Sąd uznał wówczas, że policjanci działali na podstawie informacji, którą posiadali, a ich działania były zgodne z prawem, bo mieli zatrzymać członka grupy narkotykowej. Zdaniem sądu nie oznaczało to jednak, że policja nie ponosi odpowiedzialności za skutki przeprowadzonej akcji - naruszono bowiem m.in. mir domowy, a akcja spowodowała lekki uszczerbek na zdrowiu u kobiet. Jednak - w ocenie sądu - żądanie po 10 tys. zł zadośćuczynienia było wygórowane. Od tej decyzji sądu odwołały się obie strony. Kobiety domagały się zmiany wyroku i wypłacenia po 10 tys. zł. Policja jego uchylenia. W czwartek Sąd Okręgowy w Łodzi uznał argumenty sądu pierwszej instancji, ale jego zdaniem sąd rejonowy zasądził zbyt małe zadośćuczynienie i przyznał kobietom po 10 tys. zł plus odsetki.