Mowa o panu Bogdanie, piotrkowianinie, który od dwudziestu lat nadaje na antenie CB-radia. Poprzez swoją pasję uratował wielu ludzi. Kiedy wchodzę do mieszkania pana Bogdana, wita mnie przyjaźnie pies nieco przypominający wilczura. Z pokoju słychać szumy radia CB. - Proszę się nie bać, jest bardzo łagodny - mówi pan Bogdan. Podczas rozmowy okazuje się, że pan Bogdan pięć lat temu uratował tego pieska, który wyrzucony został na dworcu w Koluszkach. Wchodząc do pokoju, widzę kolejne zwierze. Kotu pan Bogdan też uratował życie. Mimo odgłosów i przerywanych rozmów płynących z radia, w domu panuje stoicki spokój. Zaczynamy rozmawiać o pasji i pracy pana Bogdana. Już na początku rozmowy zdumiewa mnie jego wiedza na temat CB-radia. Byłem koordynatorem łączności ratunkowych - Wszystko zaczęło się w 1989 roku. Co wtedy charakteryzowało to radio? Ponieważ wielu ludzi szukało kontaktu między sobą, radio okazało się doskonałym środkiem łączności umożliwiającym kontakt z ludźmi o podobnych zainteresowaniach. Wiadomo, że wiązało się to z szeregiem wymogów, formalności itd.. Radio CB, jako radio obywatelskie pracujące w paśmie niestrzeżonym, dawało możliwość kontaktu. Tutaj zawiązywały się pierwsze znajomości, przyjaźnie. W pierwszej fazie radia CB były instalowane jako radia bazowe, tzn. gdzieś tam na domku, na bloku stała antena i w ten sposób odbywały się te pierwsze łączności na paśmie CB. Ale bardzo szybko, w przeciągu niedługiego czasu, tych radyjek stacjonarnych pojawiło się kilkaset w Piotrkowie. Potem okazało się, że radio CB doskonale sprawdza się jako środek łączności, ponieważ w końcu lat osiemdziesiątych telefonia nie wszędzie docierała. Nie zawsze była możliwość powiadomienia odpowiednich służb o jakimś wypadku na drodze, bo przecież telefonów komórkowych wtedy nie było. Na wsiach nie było telefonów stacjonarnych, dlatego ówczesny wojewoda wystąpił z koncepcją, by sołtysów wyposażyć w radia CB. Powstała myśl, żeby to wszystko jakoś skoordynować i w roku dziewięćdziesiątym drugim zostałem wojewódzkim koordynatorem łączności ratunkowych. Było stowarzyszenie użytkowników radia CB i to ono zdecydowało, że z racji pewnego doświadczenia, wiedzy nadaję się na to stanowisko. Potem zostałem szefem wojewódzkiego sztabu ratownictwa i moim zadaniem było odbieranie tych wszystkich zgłoszeń o wypadkach, o zachorowaniach na terenie ówczesnego województwa, a nawet i poza (swoim zasięgiem pomagałem stacjom pogotowia w Końskich, Włoszczowej, Radomsku, Tomaszowie, Bełchatowie). To była bardzo miła współpraca - opowiada pan Bogdan. - Pan Bogdan, żeby pomagać ludziom, wykorzystał wszystkie swoje umiejętności nabyte w ciągu lat pracy. Chociaż teraz przez radio rozmawia tylko dla przyjemności, cały czas traktuje to zadanie bardzo odpowiedzialnie. Wiem, kogo zaalarmować - Radio CB ma tę niedoskonałość, że pracuje w paśmie niestrzeżonym i jest sporo zakłóceń. Trudno było wymagać od dyspozytorów, dyżurnych policji, straży pożarnej czy pogotowia, żeby oni tego hałasu nasłuchiwali. Ja z racji swojego przygotowania zawodowego (pracowałem w łączności w straży pożarnej, z zawodu jestem elektronikiem), znałem się od strony fachowej na łączności, mam uprawnienia ratownika drogowego, w związku z tym wiem, jak udzielić pierwszej pomocy i wiem, kogo zaalarmować. Zanim jednak zacząłem pracować w łączności, pracowałem w Warszawskim Przedsiębiorstwie Robót Drogowych i m.in. uczestniczyłem w budowie drogi Warszawa - Katowice. W związku z tym znam każdy kilometr tej trasy, przeszedłem ją pieszo w trakcie budowy. Doskonale znam też i miejscowości położone wzdłuż trasy - mówi pan Bogdan. W rozmowie z panem Bogdanem zdumiewa mnie jego niezwykła, bardzo szczegółowa pamięć. O wszystkich wydarzeniach opowiada bardzo dokładnie, nie chce pominąć żadnego detalu. Można domyślać się, że ta praca sprawiła, że pan Bogdan doskonale wie, jak czasem ważne są szczegóły w szybkiej reakcji, w pomocy drugiemu człowiekowi. Jest nawigacją dla kierowców - Piotrków znajduje się w specyficznym położeniu, na skrzyżowaniu najważniejszych dróg krajowych. W związku z tym natężenie ruchu jest bardzo duże i radio CB jest rzeczą potrzebną dla zachowania bezpieczeństwa. Dla kierowców jest to duże ułatwienie, ponieważ kierowca wjeżdża Piotrkowa i okazuje się, że miasto ma dużo ograniczeń tonażowych. Kierowca traci orientację i nie wie, gdzie może jechać, gdzie ma szukać objazdu, w związku z tym dobrze jest, jak jakaś życzliwa dusza mu podpowie przez radio, gdzie ma jechać. Wtedy kierowca może skupić swoją uwagę na jeździe i na tym, co się dzieje przed jego samochodem. Jest teraz nowe rozwiązanie polegające na zastosowaniu nawigacji, ale nawigacja nie we wszystkich przypadkach jest pożyteczna, dlatego że ona nie ujmuje niskich wiaduktów, ograniczeń tonażowych itd. W związku z tym taki kierowca pewniej się czuje, jeśli ktoś mu podpowie. Poza tym warunki są różne. Kierowcy muszą jeździć latem, kiedy jest piękna pogoda, i zimą, kiedy sypie śnieg i widoczność nie jest najlepsza. Dlatego CB to duże ułatwienie- mówi pan Bogdan. Pan Bogdan w rozmowie chętnie wraca do historii radia CB. Niepytany nie opowiada o swoich akcjach ratowniczych za pomocą radia. Okazuje się, że było ich niemało. Traktując swoją pracę (zaznaczmy, że charytatywną) z ogromną odpowiedzialnością, w zwykłych zeszytach w kratkę notował każde zdarzenie wraz z datą, miejscem i informacją o przyjeździe służb ratowniczych. W tej chwili archiwum pana Bogdana ma zadziwiające rozmiary. Bywały momenty, że stawał przed dylematem, czy wyjechać w ważnej sprawie rodzinnej i zostawić radio, czy czuwać. Przez pięć lat był czujny 24 godziny na dobę. W tej pracy pomagała mu żona. W latach osiemdziesiątych wszystko się zmieniło. W momencie, kiedy pojawiła się telefonia komórkowa, okazało się, że telefon komórkowy jest lepszym rozwiązaniem i wyparł CB jako środek łączności w celach ratunkowych. Przez pięć lat przyjęliśmy ponad 12 tys. zgłoszeń, mam ich całe archiwum. I w dzień, i w nocy. Okazało się, że moja żona również nadspodziewanie doskonale sobie radziła. Kiedy byłem w pracy, to ona przyjmowała zgłoszenia. Wtedy radio CB było rzeczywiście potrzebne. W tej chwili służy ono bardziej do łączności towarzyskiej czy informowania na bieżąco o zdarzeniach na drodze. Jeśli coś się stanie, powstaje "młyn" na drodze. Wtedy kierowcy się nawołują, ostrzegają. Ja też wtedy informuję kierowców i ostrzegam, często zanim jeszcze przyjedzie pogotowie czy policja - mówi pan Bogdan.