Jesteśmy już umówieni na spotkanie. Rozmawialiśmy już z poszkodowaną, nie było żadnych pretensji z jej strony. Tak więc myślę, że w najbliższym czasie ta sprawa znajdzie swój finał - relacjonuje w rozmowie z reporterem RMF FM Pawłem Świądrem Maciej Karczyński z komendy stołecznej. Bo antyterroryści pomylili drzwi... Do feralnej pomyłki doszło na początku marca. Zamiast do mieszkania 6c antyterroryści wtargnęli o poranku do lokalu numer 6. Z korytarza jest wejście do kilku mieszkań. Specgrupa wpadła do pierwszego mieszkania z numerem 6. Lokatorów obudziły mocne uderzenia w drzwi. - Potem był dźwięk tłuczonego szkła, a po ułamku sekund już dobijali się do moich drzwi - mówiła po zdarzeniu pani Małgorzata, która została zaatakowana przez policyjną specgrupę. - Najgorszy był huk granatu. Chyba przez pięć minut nie słyszałam, co do mnie mówi jeden z policjantów. Jestem chora na serce, a to waliło mi tak, że myślałam, iż wyskoczy mi z piersi. Moja 16-letnia córka, która bała się, że coś mi się stanie, wbiegła do kuchni tuż po wybuchu granatu. Miała poranione i poparzone odłamkami stopy - dodała zbulwersowana kobieta.