Po prawie półrocznej wyprawie trzem podróżnikom dawało się we znaki zmęczenie. Sporo sił stracili na kamienisto-górzystej pustyni Gobi, ale prawdziwym wyzwaniem była przeprawa przez Himalaje. Tam przeszkadzał im bardzo silny wiatr i rozrzedzone powietrze. Kilka razy ratowali ich robotnicy, którzy w górach budują drogi. Na tych wysokościach muszą dysponować zbiornikami z tlenem i wielokrotnie pozwolili podróżnikom z niego skorzystać. Ostatni etap, czyli zejście z gór do Nepalu, skończył się dla uczestników kilkudniową chorobą, spowodowaną zmęczeniem i nagłą zmianą klimatu. Teraz podróżnicy przygotowują się do wylotu z Kalkuty i jutro będą już w Warszawie. Młodzi podróżnicy swoją wyprawą chcieli uczcić pamięć polskiego oficera Witolda Glińskiego, który w 1942 roku przeszedł tę trasę wraz z sześcioma kompanami, uciekając z rosyjskiego łagru na Syberii. Historię tej ucieczki opisano w książce "Długi Marsz". Witolda Glińskiego zesłano do łagru, ponieważ został uznany za szpiega. Trafił do obozu niedaleko Jakucka. Tylko przypadek sprawił, że po kilku tygodniach wezwano go do naprawy radia w kwaterze komendanta. Po kilku takich wizytach żona pomogła Glińskiemu zorganizować ucieczkę. Wraz z sześcioma towarzyszami różnej narodowości opuścili obóz podczas burzy śnieżnej. Przez wiele miesięcy maszerowali przez zaspy, później przez stepy, kamienistą pustynię, Himalaje i w końcu przez Nepal dotarli do indyjskiej Kalkuty. Uczestnicy tegorocznej podróży mieli przy sobie duże zapasy wody, mogli też poprosić o pomoc przez telefon satelitarny. 70 lat temu uciekinierzy byli zdani wyłącznie na siebie. Na pustyni wodę dosłownie wyciskali z wilgotnego błota, a z głodu musieli jeść węże. Trzech z nich niestety zmarło. Historię tych bohaterów opisuje też hollywoodzki film z Collinem Farrelem i Edem Harrisem. Jego premiera w Polsce odbędzie się w przyszłym roku.