Sąd Okręgowy w Łodzi, skazując w grudniu ub. roku mężczyznę, uznał, że nie ma wątpliwości, że jest on sprawcą wszystkich podpaleń. W ocenie sądu miał on w nieznacznym stopniu ograniczoną poczytalność i działał z zamiarem ewentualnym, czyli miał świadomość, że zabija ludzi, choć tego nie chciał. Zdaniem SO Damian K. zdawał sobie sprawę jak każdy dorosły, zdrowy psychicznie człowiek z tego, że jak się podpala, to wszystko może spłonąć. Od nieprawomocnego wyroku odwołała się zarówno prokuratura, jak i obrońca. Prokurator zaskarżyła wysokość kary, uznając, że jest ona zbyt niska. Chce wymierzenia oskarżonemu kary dożywotniego więzienia, bowiem - jak uzasadniała - należy chronić społeczeństwo przed takimi osobami. Wniosła o uchylenia wyroku w części dotyczącej zabójstwa i przekazanie sprawy do ponownego rozpoznania. Natomiast obrońca chce uniewinnienia jego klienta od zarzutu zabójstwa trzech osób. Zarzucił sądowi pierwszej instancji m.in. oparcie wyroku na wyjaśnieniach oskarżonego złożonych w śledztwie podczas nieobecności obrońcy. Podkreślał, że oskarżony jest osobą ułomną intelektualnie i miał ograniczoną poczytalność. Obrońca przekonywał, że oskarżony nie działał świadomie i nie zdawał sobie sprawy, że mogą zginąć ludzie. Chce zmiany wyroku - uniewinnienia od zarzutu zabójstwa i wymierzenie łagodniejszej kary łącznej. Sam oskarżony nie chciał być doprowadzony z aresztu na rozprawę odwoławczą. Do serii pożarów w kamienicach przy ulicach Wschodniej i Pomorskiej w samym centrum Łodzi doszło między listopadem 2007 a marcem 2008 roku. Według prokuratury, mężczyzna w tym czasie dokonał co najmniej 10 podpaleń. Najbardziej tragiczny w skutkach pożar wybuchł 22 grudnia 2007 roku w kamienicy przy ul. Wschodniej 18. Według śledczych, sprawca nad ranem podłożył ogień na drewnianej klatce schodowej i na poddaszu czteropiętrowej kamienicy. W pożarze zginęły trzy osoby - dwie kobiety i mężczyzna - mieszkające na poddaszu; dwie kolejne zatruły się dymem. Kilkanaście rodzin straciło wówczas dach na głową. Sprawca po raz kolejny podpalił tę samą kamienicę kilka miesięcy później - w marcu 2008 roku. Wówczas nikt nie zginął, ale straty materialne były ogromne - w sumie w wyniku tych dwóch podpaleń oszacowano je na ponad 2,5 mln zł. Wielu lokatorów straciło dorobek całego życia. Za spowodowanie pierwszego z tych pożarów Damian K. usłyszał zarzut zabójstwa trzech osób, dokonanego ze szczególnym okrucieństwem. W przypadku pozostałych podpaleń został oskarżony o spowodowanie zagrożenia dla życia i zdrowia wielu osób. Zdaniem prokuratury do większości pożarów dochodziło we wczesnych godzinach rannych. Damian K. miał wzniecać ogień, rozlewając płyny łatwopalne lub podpalając śmieci i stare ubrania przy drewnianych elementach konstrukcyjnych kamienic, m.in. drzwiach czy drabinach. Po podpaleniu czasem dzwonił do straży pożarnej; raz podał nawet własne nazwisko. Mężczyzna został zatrzymany pod koniec kwietnia 2008 roku. Podczas przesłuchań kilka razy zmieniał wyjaśnienia; raz przyznawał się do podpalenia kamienicy, w której zginęły trzy osoby; innym razem zaprzeczał i twierdził, że podpalał jego kolega - Paweł. Ostatecznie przed sądem nie przyznał się do tego podpalenia. W śledztwie mówił, że podpalał dlatego, bo mu się nudziło i uważał to za dobrą zabawę. Robił to pod wpływem alkoholu, a "jak pije, to przychodzą mu do głowy głupie pomysły". Biegli psychiatrzy orzekli, że mężczyzna ma obniżoną sprawność intelektualną i nieznacznie ograniczoną możliwość rozpoznania czynów. Oskarżony nie ma praktycznie wykształcenia; umie pisać i czytać na poziomie pierwszych lat szkoły podstawowej, wychowywała go tylko matka.