Problem od lat jest ten sam. W obu miejscach obowiązuje zakaz kąpieli, więc nie ma bazy turystycznej i strzeżonych kąpielisk. Jest pięknie, ale - co najmniej pod Guźnią -niebezpiecznie. O pierwszym z tych miejsc pisaliśmy na naszych łamach wielokrotnie, po raz pierwszy ponad 15 lat temu. Od tego czasu nad zbiornikiem wodnym w pobliżu wsi Guźnia i Dąbkowice zmieniło się tyle, że drzewa (posadzone w ramach rekultywacji po eksploatacji żwiru) nieco podrosły. Pojawił się kontener na śmieci - wciąż jednak mało widoczny i niewystarczający. Wciąż nie ma pomostów, zaplecza gastronomicznego, pola namiotowego czy toalet. Nie ma też ratownika, który czuwałby nad bezpieczeństwem. Ostatni weekend pokazał, jak bardzo kapielisko jest tam potrzebne, gdy zatonął 19-latek. - Przyjeżdżam to od 2 lat, zwykle na jeden dzień - mówi Dariusz Grabowski z Łodzi. Co mu się podoba w kąpielisku po żwirowni? - Dziki teren, można znaleźć zaciszne miejsce, grilla rozpalić. Woda jest nawet czysta, wokół lasy - tu jest tak, jak na Mazurach - mówi. - Przyjeżdża tu w kilkuosobowym gronie znajomych, bo w innych podobnych miejscach pod Łodzią, np. w Konstantynowie czy Pabianicach, woda nie jest tak czysta jak pod Łowiczem. W dalszej rozmowie przyznaje jednak, że przy dłuższym pobycie odczuwa się brak sklepów i koszy na śmieci. - My zabieramy ze sobą śmieci, ale widać, że nie wszyscy tak robią. Nasz rozmówca nie ma obaw o bezpieczeństwo związane z kąpielą. Gdy mówimy, że dzień wcześniej zatonął tutaj młody człowiek, przyznaje, że słyszał w radiu, że pod Łodzią na żwirowni utonęło dwóch braci. To jednak inna tragedia. Nasz rozmówca słyszał o zdarzeniu, do którego doszło 31 sierpnia w Starym Sławoszewie w powiecie łęczyckim. Z informacji KWP w Łodzi wynika, że stojący na skraju skarpy 19-latek osunął się z niej i wpadł do wody. Tonącego chłopaka próbował ratować starszy o rok brat. Obaj utonęli. Plażowiczów jest coraz więcej - Nie ma w najbliższej okolicy takiej ładnej wody pod lasem, jak tutaj - mówi Marian Gajda, mieszkający w Guźni tuż obok zbiornika wodnego. Od 12 lat na swoim podwórku oraz na polu udostępnia miejsca do parkowania. Całodzienny parking kosztuje 5 zł. Jego zdaniem od 5 lat widoczna jest większa ilość osób przyjeżdżających nad Rydwan. Przypuszcza, że jest to spowodowane tym, że miejsce jest coraz bardziej znane i ludzie mają więcej samochodów. Martwi fakt, że nie ma wciąż nie widać działań w tym kierunku, aby miejsce to zagospodarować, przygotować na przyjazd turystów. Poza mieszkańcami Łowicza, nad wodę do Guźni przyjeżdżają mieszkańcy Łodzi, Zgierza, ale też Warszawy czy Skierniewic. - Gdy po całym dniu wracają do domu, są zachwyceni - mówi żona pana Mariana. Nieraz turyści są uciążliwi, bo zachowują się głośno, jeżdżą z piskiem opon i głośno ustawioną muzyką, wszędzie śmiecą. - Jedni przyjeżdżają odpocząć, a drudzy - rozrabiać, więc zdarza się, że zastawią nam wjazd na parking lub przewrócą stojącą na nim budkę - mówi pan Marian. W rozmowie z nami przyznaje, że problemem jest też nie respektowanie przez kierowców zakazów zatrzymywania się, które są ustawione na drogach prowadzących do zbiornika i kopalni żwiru. Osoby przyjeżdżające nad wodę nie zdają sobie często sprawy, że jest to związane z funkcjonowanie kopalni i transportem żwiru. Na żaglach pod Bolimowem Zbiornik w Ziemiarach pod Bolimowem różni się od dawnej żwirowni tym, że jest mniejszy (około 33 ha), płytszy (około 1,6-2,20 m) i znacznie młodszy, bo ma zaledwie 4 lata. Ten czas jednak nie został wykorzystany na to, aby zagospodarować go pod względem turystycznym. Jedyny bar, jaki tam funkcjonował - popularna Letnia przystań Lecha - w tym roku nie jest już ogólnodostępny, ograniczając działalność do organizacji zamkniętych imprez i wypożyczania kajaków na spływy. Brak takiego miejsca nie zniechęca jednak wielu łowiczan, sochaczewian, skierniewiczan i nie tylko, do przyjazdu nad ten zbiornik. Można nad nim spotkań wędkarzy, kajakarzy, a nawet żeglarzy. W ostatni weekend pływały tam dwie żaglówki z Klubu Żeglarskiego "Czysty wiatr" z Grodziska Mazowieckiego. Na akwen ten przyjeżdżają od 4 lat, mają do pokonania około 30 km. Tym razem zabrali ze sobą dwie żaglówki regatowe - Lis i Neptun. Kilka lat temu zakupione zostały one w Holandii, dla tamtejszego Ośrodka Sportu i Rekreacji. Zakup finansowało miasto, a użytkownikiem wieczystym sprzętu jest właśnie klub. Klub dba o żaglówki, ale też prowadzi szkolenia, organizuje obozy. - Akwenik jest piękny, ale wiemy, że skomplikowane są sprawy zagospodarowania go - mówi o zbiorniku pod Bolimowem bosman Robert Muchajer. Podoba im się okolica: brzeg z lasami i czysta woda. Nie podoba - utrudniony dojazd (żaglówki transportują na przyczepach) i brak prawdziwej przystani. Na pewno przydałby się też grill bar - miejsce, gdzie można byłoby kupić proste i smaczne dania. - Brakuje przede wszystkim pola namiotowego - dodaje Anna Michalak ze Skierniewic, która przyjeżdża często z rodziną. Uważa, że wiele osób spędzałby na Ziemiarach weekendy, gdyby mogli w bezpiecznym miejscu zostawić samochód i rozbić namioty. - Chcąc wypocząć cenie sobie bliskość przyrody, jednak warunki higieniczne też są ważne. W takim miejscu nie oczekuje się wiele, ale toalety i prysznice powinny być. Mirosława Wolska-Kobierecka