Obu podejrzanych zatrzymano na terenie powiatu żyrardowskiego (woj. mazowieckie). 29-letni Cezary Z. i 32-letni Rafał P. usłyszeli zarzut zabójstwa z użyciem broni palnej. Młodszy z nich podczas przesłuchania przyznał się do zbrodni i złożył wyjaśnienia; wskazał też na udział drugiego z mężczyzn - powiedział rzecznik łódzkiej prokuratury okręgowej Krzysztof Kopania. Prokuratura wystąpiła do sądu o ich aresztowanie. Młodszemu mężczyźnie grozi kara 25 lat więzienia, starszemu - dożywocie. To sprawa sprzed dwunastu lat Do napadu doszło 28 marca 2000 roku w centrum miasta przy ulicy Rynek w Skierniewicach. Nikt z przechodniów go nie zauważył. Policję zaalarmowała po południu klientka, która przyszła do jubilera. W sklepie znaleziono postrzelonego w głowę, zakrwawionego 58-letniego właściciela sklepu. Mężczyznę przewieziono do szpitala, ale pomimo szybko udzielonej pomocy medycznej zmarł po trzech godzinach. Ustalono wówczas, że napadu dokonało prawdopodobnie dwóch szczupłych, wysokich mężczyzn w wieku około 20 lat. Bandyci postrzelili sprzedawcę w głowę i zrabowali różnego rodzaju wyroby jubilerskie oraz gotówkę o łącznej wartości ok. 45 tys. zł. Po zbrodni uciekli pomiędzy okoliczne bloki. Policjanci zabezpieczyli wówczas wiele śladów kryminalistycznych, ale nie udało się doprowadzić do ustalenia sprawców; śledztwo umorzono. Udało się ustalić nowe fakty Jak poinformował rzecznik skierniewickiej policji Artur Bisingier kilka lat temu pojawiły się nowe informacje mogące doprowadzić do ustalenia sprawców. W wyniku pracy operacyjnej skierniewickim policjantom udało się ustalić dwóch podejrzanych o dokonanie zbrodni. Ustalono też, że po napadzie bandyci wynieśli łup w reklamówkach. Uciekając porzucili w śmietniku kurtki, w których dokonali napadu; pociągiem pojechali do Żyrardowa i stamtąd pieszo wrócili do domu. Później sukcesywnie sprzedawali zrabowaną biżuterię. Starszy z nich po napadzie wielokrotnie przebywał w więzieniu. Młodszy z podejrzanych w chwili popełnienia zbrodni nie miał skończonych 17 lat. Policja zatrzymała do tej sprawy także siedem innych osób, w tym pięć kobiet, w wieku od 24 do 54 lat. Po przesłuchaniu w charakterze świadków, zostały one zwolnione do domu.