Wyjątkowo, a jednocześnie zwyczajnie. Taki jest schemat przyjmowania Pierwszej Komunii Świętej przez drugoklasistę. Dla wielu oczywisty. Jednak nie dla wychowanków Domu Dziecka i Pogotowia Opiekuńczego. Chociaż ich uroczystość nie odbiega od standardów, czasem różni się jednym elementem. Brakuje rodziców. Bywa, że to święto, to nieustanne czekanie. Komunia bez rodziców? Ania i Magda są siostrami. Przebywają w Pogotowiu Opiekuńczym w Piotrkowie Trybunalskim. Ich przyjęcie komunijne nie różniło się od uroczystości ich rówieśników. Były próby w kościele, potem uroczyste przyjęcie sakramentu, błogosławieństwo, obiad, mnóstwo słodyczy i prezenty. Zabrakło tylko rodziców. Nie uczestniczyli, nie błogosławili i chociaż obiecali, nie zjawili się na przyjęciu swoich córek. W tym dniu popłynęło z oczu dzieci niemało łez. To wychowawca pełnił rolę rodzica. - Bardzo staramy się, by ten dzień był dla każdego naszego wychowanka wyjątkowy i by w tym szczególnym dla dziecka dniu czuło się ono wyjątkowo. Zawsze bardzo się staramy, by zmobilizować rodziców do uczestnictwa w przygotowaniach dziecka do tak ważnego sakramentu. Bywa, że nie są zainteresowani i wszystkie obowiązki przejmują wychowawcy. Częściej jednak rodzice mobilizują się. W jednym roku dwójka dzieci, chłopców, szła do komunii. Ich mama wykazała się niesamowita siłą. Uczestniczyła w przygotowaniach, bywała z dziećmi na próbach w kościele, świetnie się spisała. Przygotowała dla nich uroczystość i przede wszystkim była przy dzieciach w tym ważnym dla nich okresie. W ubiegłym roku na jednej komunii wychowanka zabrakło rodziców. W momencie błogosławieństwa to ja trzymałam rękę na jego głowie. Przyznam, że to był bardzo wzruszający moment - mówi Anna Boduch, dyrektor Pogotowia Opiekuńczego w Piotrkowie. - Nie pamiętam takiej sytuacji, że na komunię do Domu Dziecka nie przyjechał ktoś z rodziny dziecka, które przyjmowało ten sakrament. Chyba nie było takiej sytuacji. Zawsze było chociaż jedno z rodziców, czasem dziadkowie czy chrzestni. W naszej placówce organizujemy to w taki sposób, że dzieci dużo wcześniej wiedzą, kto w tym ważnym dniu do nich przyjedzie. Zawsze czekają z niecierpliwością. Czasem przesiadują w korytarzu placówki, nie mogąc doczekać się spotkania - mówi Emilia Wójcikowska, wychowawca w Domu Dziecka w Sulejowie. - Bywa, że na przygotowaną przez nas uroczystość przyjeżdżają mamy czy tatusiowie z nowymi partnerami. Jeżeli tylko dzieci akceptują takie osoby, to my nie robimy z tego problemu. Dzieci wiedzą dużo wcześniej, kto jest zaproszony z okazji tego święta. Czasem rodziny liczą na obecność alkoholu na takiej uroczystości. Oczywiście zawodzą się, bo w naszej placówce nie ma, nigdy nie było i nie będzie alkoholu na żadnych uroczystościach - mówi Marek Stanik, dyrektor Domu Dziecka w Sulejowie. Prawie jak w domu Komunie w Domu Dziecka w Sulejowie czy piotrkowskim Pogotowiu Opiekuńczym wyglądają prawie jak w domu. Wychowawcy i dyrekcja bardzo dbają, by w tym dniu dziecko czuło się szczególnie i by komunia była dla niego niezapomnianym przeżyciem. Nie dopuszczają do tego, by wychowanek poczuł się gorszy od swoich rówieśników z pełnych rodzin. - Organizujemy dzieciom uroczystości komunijne jeśli rodziców na to nie stać lub są niezaradni życiowo. Wtedy to my dbamy o to, by dziecko chodziło na próby do kościoła, miało sukienkę, garniturek czy albę jak jego rówieśnicy. Później organizujemy małe przyjęcie. W tym dniu po powrocie z kościoła jest uroczysty obiad z deserem, jest tort okolicznościowy, który sami pieczemy lub dostajemy w prezencie z cukierni. Oczywiście nie zapominamy też o drobnych prezentach. Czasem są to łańcuszki, zegarki czy elektroniczne gadżety, do tego mnóstwo słodyczy. Poza tym wychowawcy prywatnie przynoszą dziecku jakieś upominki. To święto całej placówki. W tym dniu świętują wszyscy wychowankowie, zapraszana jest też rodzina dziecka. Czasem są to rodzice lub jedno z nich, czasem dziadkowie czy chrzestni. Bywa, że rodzice wychowanka sami postarają się o przygotowanie uroczystości w domu. Wtedy zabierają je i kiedy mamy pewność, że ta uroczystość przebiegnie tam bez zakłóceń, że np. nie będzie alkoholu i kłótni, wtedy zgadzamy się na taki pobyt. Były sytuacje, kiedy rodzice, nie uczestnicząc w przygotowaniach i odwiedzając dziecko bardzo rzadko, przyjeżdżali na komunię tylko jako goście i po zjedzonych posiłkach odjeżdżali. Czuliśmy wtedy złość i bezradność, że tak nie powinno być, ale ze względu na dziecko traktowaliśmy te osoby jak gości. Zależy nam, by dzieci w tym dniu czuły się wyjątkowo. Dlatego ich rodziców traktujemy wyjątkowo - mówi Anna Boduch. - Jeśli nasz wychowanek przystępuje do sakramentu komunii, to zawsze może liczyć na przyjęcie dla niego, jego rodziny i pozostałych wychowanków. To święto całego domu. W tym dniu dekorujemy naszą stołówkę. Przyrządzamy posiłki. Mamy sponsorów, którzy zawsze pomagają nam w takich momentach. Zaprzyjaźnione zakłady krawieckie szyją dla naszych dzieci sukienki, garnitury dla chłopców czy alby. Cukiernie ofiarują torty. Czasem jakiś sponsor przyjedzie z rowerem lub aparatem fotograficznym w prezencie dla dziecka. Czasem te prezenty są takie, że niejedno dziecko z pełnej rodziny pozazdrościło naszemu wychowankowi. Zapraszamy też przedstawicieli starostwa, naszych stałych, zaprzyjaźnionych sponsorów i oczywiście rodziców. Cieszy nas, że ci ostatni sami mobilizują się w czasie komunii. Przyjeżdżają i często zabierają do rodzinnego domu na resztę dnia. Jeśli mogą, uczestniczą w przygotowaniach dziecka do tego sakramentu. Jeśli nie, taką rolę pełni wychowawca, który wozi na próby, błogosławi. Każdy chce mieć w tym dniu swój wkład. Chcemy naszym wychowankom zrekompensować, chociaż w części, brak rodziców, chcemy otoczyć ich jak najlepsza opieką - mówi Wojtek Fornalczyk, wychowawca w Domu Dziecka w Sulejowie. - Czasem taka komunia to czekanie. Na mamę, tatę, najbliższą rodzinę. Dzieci już wcześniej telefonują do nich, pytają, czy będą. W tym dniu szczególnie zależy im na obecności rodziny. Niekiedy, telefonując, denerwują się, bo potrafią wyczuć, że rodzic pił, pytają dlaczego znowu jest pijany. Takie rozmowy zazwyczaj kończą się nerwami i wielkim rozczarowaniem - dodaje pan Wojtek. Chrzest i komunia w jednym Bywa, że dzieci z ośrodków opiekuńczych do Pierwszej Komunii Świętej przystępują później niż inne dzieci. Bywają też wychowankowie, którzy przyjmują sakramenty w momencie ukończenia pełnoletniości. - W tym roku w naszej placówce będziemy mieć chrzest i Pierwszą Komunię Świętą osiemnastolatka. Wcześniej nie godził się na to ojciec chłopaka. Pamiętam, że przygotowywaliśmy go do tego wydarzenia, kiedy miał dziewięć lat. Nawet miał już garnitur. Wyraźny sprzeciw ojca przeszkodził w przyjęciu sakramentu. To bardzo wzruszające momenty, kiedy wychowankowie świadomie podejmują takie decyzje. Nie zmuszamy, nie namawiamy. Niektórzy muszą dojrzeć do takich decyzji - mówi Marek Stanik. - Kiedyś do sakramentu komunii przystępowała dziewczynka, która była już w piątej klasie. Rodzice nie zadbali, by we właściwym czasie otrzymała Pierwszą Komunię Świętą. Ona w tym dniu nie czuła się dyskryminowana przez dzieci ze względu na wiek. Jej drobna figura nie wyróżniała się spośród dzieciaków z drugiej klasy. Bywa, że przygotowujemy dziecko do komunii, gromadzimy dokumenty i okazuje się, że ono nie ma sakramentu chrztu. Wtedy odbywa się on w tym samym dniu, co komunia - mówi Anna Boduch. Rower, aparat czy najnowszy gadżet elektroniczny to często wymarzone przez dzieci prezenty komunijne. Wiele z nich nie zdaje sobie sprawy, że na co dzień mają ten najważniejszy - rodziców. Ewa Tarnowska