W szpitalu w Sieradzu w najbliższy czwartek upływa termin wypowiedzeń z pracy blisko 40 lekarzy. Siostry z Łęczycy okupują placówkę od poniedziałku. Nie odchodzą jednak od łóżek pacjentów. Protest prowadzą po godzinach pracy; zamiast do domu po skończonym dyżurze okupują świetlicę placówki. Jak powiedziała we wtorek wiceprzewodnicząca Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych w szpitalu, Halina Kowalska w proteście bierze udział ok. 120 kobiet z ponad 200 zatrudnionych w szpitalu. Przypomniała, że pielęgniarki domagają się 300 zł brutto podwyżki i włączenia 263 zł dodatku do płacy zasadniczej. W poniedziałek dyrekcja szpitala zaproponowała 150 zł brutto. Na tę propozycję siostry się nie zgodziły. - Czekamy na kolejne rozmowy, ale we wtorek do nich nie dojdzie, bo dyrektor wraz ze starostą pojechali do Warszawy na rozmowy w ministerstwie - powiedziała Kowalska. Dodała, że do kolejnych negocjacji obie strony usiądą prawdopodobnie w środę. Protestu pielęgniarek nie ma w Samodzielnym Publicznym Zakładzie Opieki Zdrowotnej im. Prymasa Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Sieradzu. Są natomiast prośby 36 lekarzy o rozwiązanie z nimi umowy o pracę. Termin wypowiedzeń upływa w najbliższy czwartek - 31 stycznia. Jak powiedziała Agnieszka Kosztowny ze związku zawodowego lekarzy w sieradzkim szpitalu, liczba osób, które chcą odejść z pracy, zmniejszyła się w ostatnim czasie o dziewięciu lekarzy - ortopedów. - Wycofali oni swoje wypowiedzenia, bo doszli do porozumienia z dyrekcją. Nadal jednak brak porozumienia z pozostałymi 36 lekarzami - powiedziała. Zaznaczyła, że jeśli jej koledzy odejdą z pracy, to zagrożone może być funkcjonowanie oddziałów m.in. noworodków, kardiologicznego czy rehabilitacyjnego. Do czasu nadania depeszy PAP nie udało się skontaktować z dyrekcją sieradzkiego szpitala.