Piotrkowscy politycy też robią wszystko żeby tylko znaleźć się na Wiejskiej. No, prawie wszystko. Prawie, bo przecież Artur Ostrowski nie tańczy z gwiazdami, Elżbieta Radziszewska nie pokazuje jak śpiewa, Halina Molka nie zakłada szalika którejś z lokalnych drużyn i nie wymachuje nim pod publiczkę, Adam Gaik nie jeździ na quadach, a Andrzej Czapla nie rzuca piłką do kosza w obecności telewizyjnych kamer i aparatów fotoreporterów. Jednak inni, niewykluczone, że bardziej znani politycy, są w stanie zrobić wszystko, aby zdobyć popularność, mogącą przełożyć się na wyborczy wynik (Sandra Lewandowska, Krzysztof Bosak, Wojciech Olejniczak, wcześniej Kazimierz Marcinkiewicz). W Piotrkowie - tradycyjnie Kandydatom z okręgu piotrkowskiego wystarczają stosunkowo proste i raczej tradycyjne metody autopromocji: stawiają na plakaty ze swoją podobizną i hasła (nie zawsze swoje, najczęściej obowiązujące wszystkich kandydujących z danego ugrupowania). Kampania wyborcza, to w zasadzie wyborcze przedstawienie, w którym polityk coś nam prezentuje i w zależności od tego, jak to zrobi, sprzeda nam towar, czyli siebie, lub nie. Co o sukcesie decyduje? Wydaje się, że raczej nie program, tylko opakowanie, a zatem to jak ktoś wygląda na zdjęciu czy plakacie, jakiego hasła użyje, a nawet jaką barwą głosu dysponuje. To wszystko ma znaczenie przy naszym wyborze, choć chyba nawet nie zdajemy sobie z tego sprawy. Wiernych kibiców piłkarek czy piłkarzy ręcznych pojawienie się kandydatów do parlamentu lub samorządu na meczach rozgrywanych tuż przed wyborami wręcz drażni. - A to taka prosta zagrywka: ja też kibicuję waszej drużynie, jestem z nią, a zatem także i z wami, więc głosujcie na mnie - tak zwykle odbieramy obecność kandydata na meczu. Obecność niespodziewaną, a w zasadzie spodziewaną, kiedy uświadomimy sobie, że już za chwilę wybory - mówi Marcin Bauer, socjolog z Piotrkowa, dziś pracujący w Łodzi - Prawdziwego kibica takie pojawienie się kandydata tylko będzie drażnić, ale kibica nieinteresującego się polityką może przekonać. - Nie powinno dziwić, że politycy chodzą na mecze czy biorą udział w popularnych programach rozrywkowych. Próbują wykorzystać duże zbiorowości, żeby się przypodobać i przekazać wyborcom komunikat: "Jesteśmy z wami" - tłumaczyła niedawno dr Mirosława Grabowska z Instytutu Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego. O tym, że zagęszczenie kandydatów na metr kwadratowy powierzchni piotrkowskiej hali Relax zwiększa się w przeddzień wyborów, wiedzą stali bywalcy meczów Piotrcovii czy Focus Park Kipera. - Ja się tam w ogóle nie pojawiam - mówi jeden z kandydatów do Sejmu z piotrkowskiej listy liczącego ugrupowania. - Nie będę jak głupi udawał, że nagle zapałałem miłością do piłki ręcznej, to byłaby zwykła obłuda. Ale są myślący i czyniący inaczej, a o czym chyba nikogo, kto do Relaxu przychodzi przekonywać nie trzeba. Wystarczy popatrzeć. Jak jeszcze piotrkowscy kandydaci przekonują wyborców do głosowania na siebie? Zwyczajnie, bez fajerwerków, hasłami i plakatami wyborczymi.