Sprawa ma związek ze śmiercią 89-letniej kobiety, która zmarła w szpitalu, po tym jak karetka pogotowia jechała po nią z Łodzi prawie 70 km, aby przewieźć chorą ok. 200 metrów na inny oddział szpitalny. Jak poinformował łódzki urząd marszałkowski, w skierniewickim szpitalu odbędzie się kontrola urzędu w celu wyjaśnienia okolicznośc i śmierci pacjentki. - W szpitalu w tej chwili są również prowadzone - przez Ministerstwo Zdrowia, NFZ oraz wojewodę łódzkiego Jolantę Chełmińską - kontrole sytemu ratownictwa medycznego oraz całości postępowania personelu medycznego - informuje Urząd Marszałkowski. We wtorek "Dziennik Łódzki" napisał, że w ub. tygodniu 89-letnia kobieta po dwóch zawałach i innych problemach kardiologicznych, przeszła w skierniewickim szpitalu operację ortopedyczną. Po udanym zabiegu i powrocie na ogólną salę pacjentka zaczęła skarżyć się na duszności i bóle w klatce piersiowej. "Było podejrzenie zawału mięśnia sercowego" Jeden z dyrektorów placówki, z którym rozmawiał "DŁ" miał powiedzieć, że "było podejrzenie zawału mięśnia sercowego i pacjentkę należało przewieźć na OIOM". Dodał, że karetka transportowa, która jest na miejscu i jest do dyspozycji szpitala musiała w tym czasie przewieźć innego pacjenta do szpitala w Grodzisku. Jak tłumaczył zgodnie z przepisami transport międzyszpitalny musi się odbywać przeznaczonymi do tego celu karetkami transportowymi, dlatego lekarz ortopeda podjął decyzję o wezwaniu takiego pojazdu z Łodzi. Sytuacja zakończyła się tragicznie Sytuacja zakończyła się tragicznie. Karetka z Łodzi przewiozła pacjentkę do drugiego oddziału, ale kobieta zmarła. Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi Krzysztof Kopania poinformował, że do tej pory w tej sprawie nikt nie złożył zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa. Jednak po doniesieniach prasowych prokuratura podjęła czynności sprawdzające. Dodał, że w ciągu miesiąca podjęta zostanie decyzja o ewentualnym wszczęciu postępowania w tej sprawie.