Obrońcy oskarżonych wycofali wniesione wcześniej apelacje od wyroku sądu pierwszej instancji. Tym samym Sąd Okręgowy w Łodzi na wtorkowym posiedzeniu pozostawił sprawę bez rozpoznania. Wyrok jest prawomocny - powiedziała Grażyna Jeżewska z biura prasowego SO w Łodzi. - To w naszym sądzie pierwszy taki przypadek, że obrońcy wszystkich oskarżonych wycofali apelacje od wyroku - dodała Jeżewska. Do wypadku na terenie łódzkiego zakładu Indesit doszło we wrześniu 2005 r. Wyłączona wcześniej prasa do wytłaczania blachy uruchomiła się i zmiażdżyła głowę 21-letniemu robotnikowi Tomaszowi J., który usuwał z maszyny ścinki metalu. Miesiąc wcześniej inny pracownik obsługujący tę samą maszynę doznał obrażeń m.in. głowy. Z ekspertyzy wykonanej na zlecenie prokuratury wynika, że przy obsłudze prasy doszło do zaniedbań. Eksperci uznali, że nie przestrzegano procedur związanych z jej czyszczeniem; powinno być one prowadzone przy wyłączonej maszynie i użyciu podpór zabezpieczających. Jak ustalono, czujniki siatki zabezpieczającej były zablokowane, co powodowało, że maszyna pracowała nawet przy otwartych drzwiach zabezpieczających. Samo urządzenie było sprawne technicznie. Prokuratura uznała, że w fabryce m.in. nie zorganizowano pracownikom zatrudnionym przy obsłudze tej maszyny stanowiska pracy zgodnie z zasadami bhp i nie egzekwowano przestrzegania przepisów i zasad bezpieczeństwa. W sprawie oskarżono pięć osób: ówczesnego dyrektora fabryki lodówek Włocha Antonio S., dyrektora ds. produkcji Krzysztofa W., kierownika zmiany Sławomira J. oraz kierowników sekcji Wiktora Sz. i Bartosza B. Według prokuratury nie dopełnili oni obowiązków w zakresie bezpieczeństwa i higieny pracy, skutkiem czego było narażenie kilkunastu pracowników na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Zarzucono im też nieumyślne spowodowanie uszkodzeń ciała u jednego z pracowników i nieumyślne spowodowanie śmierci 21-latka. Na początku tego roku - po trwającym od 2007 roku procesie - Sąd Rejonowy skazał wszystkich pięciu oskarżonych. Bartosz B. i Wiktor Sz. zostali skazani na dwa lata pozbawienia wolności w zawieszeniu na pięć lat. Sąd uznał, że ponoszą oni odpowiedzialność za nieumyślne spowodowanie śmierci mężczyzny, bowiem bezpośrednio nadzorowali pracowników i lekceważyli codziennie swoje obowiązki egzekwowania zasad bezpieczeństwa. Wobec ówczesnego dyrektora łódzkiej fabryki Antonio S. oraz Krzysztofa W. i Sławomira J. sąd orzekł kary roku pozbawienia wolności i zawiesił ich wykonanie na trzy lata. Sąd podkreślił, że jako osoby odpowiedzialne za bezpieczeństwo i higienę pracy w zakładzie nie dopełnili swoich obowiązków, przez co narazili swoich pracowników na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Z wyroku zadowolona była rodzina Tomasza J.. - Poświęciliśmy pięć i pół roku życia, ale udowodniliśmy, że cały system, który został stworzony przez zakład pracy doprowadził do niepotrzebnej śmierci naszego syna. Zostało to jednoznacznie udowodnione - mówił wówczas ojciec zmarłego pracownika. Apelacje od wyroku złożyli obrońcy, którzy wnosili o uniewinnienie, złagodzenie kar bądź uchylenie wyroku i skierowanie sprawy do ponownego rozpoznania. Później jednak, w porozumienie z oskarżonymi, obrońcy wycofali apelacje i w ten sposób wyrok się uprawomocnił.