Gang złodziei paliwa rozbiła jesienią ub. roku łódzka policja. W sumie oskarżono w tej sprawie 10 osób w wieku od 19 do 23 lat, w tym jedną kobietę. Zarzucono im w sumie 66 kradzieży paliwa na stacjach benzynowych - powiedział w piątek rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi Krzysztof Kopania. Jak ustalono, złodzieje działali od marca do października ub. roku, w różnych składach osobowych. Do kradzieży wykorzystywali 11 samochodów. Sprawcy działali zawsze w podobny sposób. Przed wjazdem na stację zakładali tablice rejestracyjne pochodzące z innych samochodów; najczęściej były one kradzione. Podjeżdżali pod dystrybutor, tankowali do pełna i bez płacenia odjeżdżali. W sumie okradli 12 stacji należących do czterech koncernów, na terenie dzielnic: Bałuty, Śródmieście, Polesie oraz w pobliskim Zgierzu i Rokicinach. Sprawcy byli na tyle bezczelni, że podczas kradzieży nigdy nawet nie próbowali maskować twarzy, a zdarzało się, że ostentacyjnie patrzyli w kamery i pokazywali niecenzuralne gesty. Złodzieje skrupulatnie pilnowali też tego, żeby jednorazowo wartość skradzionego paliwa nie przekraczała 250 zł (do tej kwoty kradzież traktowana jest jako wykroczenie). Prokuratura uznała, że sprawcy uczynili sobie z kradzieży stałe źródło dochodów i potraktowała je jako przestępstwa dokonane w tzw. czynie ciągłym. W sumie łupem złodziei padło paliwo warte ponad 10 tys. zł. Grozi za to kara do pięciu lat więzienia. Wszyscy oskarżeni przyznali się do winy i zgłosili chęć dobrowolnego poddania się karze. Uzgodnili z prokuraturą kary od czterech do ośmiu miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu; mają także obowiązek naprawienia szkody, a w niektórych przypadkach - dodatkowo wyznaczony dozór kuratora. Ostatecznie o karach zdecyduje jednak sąd.