Metoda działania zawsze była taka sama - 18-latek w środku nocy zakradał się do stodoły z zapałkami, podpalał zboże albo siano i wracał do domu. Kiedy pożar wybuchał, budził wszystkich mieszkańców wsi i aktywnie uczestniczył w gaszeniu. Policja złapała strażaka po interwencjach mieszkańców jego rodzinnej miejscowości. Ludzie zaczęli go podejrzewać po tym jak tej samej nocy w Libiszowie spłonęły dwie stodoły. Chłopak tłumaczył policjantom, że podpalanie sprawiało mu dużo przyjemności. - Podpalałem bo lubię pomagać w gaszeniu pożarów - mówił strażak. Straty oszacowano na razie na 68 tysięcy złotych. Teraz Marcinowi P. grozi nawet 10 lat więzienia. Daria Grunt, Łódź