Jak powiedział rzecznik Krzysztof Kopania oznacza to, że 46-latek może ponosić odpowiedzialność karną za swoje czyny. Zwrócił uwagę, że opinia została wydana "po jednorazowym badaniu sądowo-psychiatrycznym i dodatkowych badaniach psychologicznych". Kopania poinformował również, że śledztwo w sprawie porwania dziewczynki dobiega końca. - Zgromadzono większość materiału dowodowego. Prokuratura chce zakończyć postępowanie w ciągu kilku najbliższych tygodni - mówił. Do uprowadzenia 11-latki doszło pod koniec marca tego roku w Łodzi. Kiedy Julia wraz z koleżankami bawiła się w pobliżu swego miejsca zamieszkania, podszedł do nich mężczyzna, który poprosił o pomoc w szukaniu psa. Julia odeszła z nieznajomym. Okazało się, że dziewczynka wsiadła z nim do samochodu. Porywacz woził ją przez kilka godzin. Wieczorem, sprawca wypuścił dziewczynkę w osiedlu, gdzie mieszka. Według prokuratury badania lekarskie wykazały, że 11-latka nie doznała obrażeń fizycznych. Dwa dni później mężczyzna został zatrzymany w wyniku policyjnej obławy; ukrywał się w lesie k. Andrespola, gdzie wytropił go policyjny pies. W miejscu jego zamieszkania znaleziono samochód, którym miał przez kilka godzin wozić dziewczynkę. W aucie zabezpieczono ślady kryminalistyczne do badań porównawczych; także od mężczyzny pobrano próbki do badań, m.in. DNA. 46-letni Robert T. usłyszał zarzuty dotyczące pozbawienia wolności dziewczynki połączonego ze szczególnym udręczeniem; jest to zarzut zbrodni zagrożonej karą od trzech do 15 lat więzienia. Obecnie T. przebywa w areszcie. Podczas przesłuchania w prokuraturze mężczyzna przyznał się do zarzucanych mu czynów i złożył wyjaśnienia. Przedstawiony 46-latkowi zarzut uwzględnia działanie podejrzanego w warunkach wielokrotnej recydywy. Robert T. był wcześniej wielokrotnie karany m.in. za rozboje i odbywał długoletnie wyroki. Po raz ostatni opuścił więzienie w kwietniu ub. roku. 46-latek z wykształcenia jest fryzjerem. Jest bezdzietny; ostatnio żył w nieformalnym związku i nigdzie nie pracował.