"Chodzi o upoważnienia, które mieli mieć prowadzący ośrodek, do dysponowania pieniędzmi lub kontami podopiecznych" - mówi RMF FM rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi Krzysztof Kopania. "Zwracamy się do poszczególnych Zakładów Ubezpieczeń Społecznych, bo chcemy ustalić, kto był uprawniony do otrzymywania świadczeń emerytalnych i rentowych. Zamierzamy także dotrzeć do członków rodzin, sprawdzić sytuację finansową osób, które przebywały w ośrodku i ustalić, czy nie doszło do uszczupleń w tym zakresie" - wyjaśnia rzecznik. Prokuratura pracuje też nad powołaniem grupy kilku biegłych, którzy pomogą w sprawdzeniu stanu zdrowia osób, które były pensjonariuszami placówki. Specjaliści zajmą się także analizą dokumentacji medycznej. Przy tym będzie musiało pracować kilka osób, bo to są dziesiątki dokumentów do przejrzenia oraz konieczność zbadania osób, które teraz są w ośrodkach w różnych częściach kraju. Dochodzenie rozrasta się również, dlatego że śledczy będą prześwietlać działalność ośrodka od początku. I w tym wypadku konieczne jest sprawdzenie: ile osób zostało przyjętych do ośrodka, na jakich zasadach, w jakim stanie zdrowia, czy nie doszło do jego pogorszenia i w ilu przypadkach nastąpił zgon. "Z naszych informacji wynika, że były przypadki, iż do placówki trafiały osoby bezpośrednio przywożone z poszczególnych szpitali, a pobyt niektórych podopiecznych był dotowany przez Ośrodki Pomocy Społecznej" - dodaje rzecznik Krzysztof Kopania w rozmowie z RMF FM - "Temu także się przyjrzymy". W piątek kilku prokuratorów i policjanci z Komendy Wojewódzkiej przesłuchują personel medyczny szpitali, do których trafili pensjonariusze, zabrani z Domu Schronienia w Zgierzu. Śledczy będą też docierać do rodzin i zabezpieczać kolejne dokumenty medyczne. Sekcja zwłok zmarłych pensjonariuszy Tymczasem Informacyjna Agencja Radiowa podała, w zakładzie medycyny sądowej w Łodzi odbyły się sekcje zwłok dwóch zmarłych pensjonariuszy Domu Schronienia. Rzecznik łódzkiej prokuratury okręgowej powiedział, że wstępne ustalenia dały podstawy jedynie do stwierdzenia, iż przyczyną śmierci była niewydolność krążeniowo-oddechowa. Jej podłoża jednak nie ustalono, konieczne jest przeprowadzenie szczegółowych badań histopatologicznych. Sekcje zwłok kolejnych trzech zmarłych osób zaplanowano na poniedziałek. Prokurator Kopania po raz kolejny nie wykluczył, że śledczy będą chcieli przesłuchać podającego się za księdza Marka N., który prowadził nielegalny dom schronienia. "Chodzi o sprawdzenie, czy są podstawy, żeby postawić mu zarzuty i potem przesłuchać go w charakterze podejrzanego lub świadka" - dodał Kopania. Marek N. miał wyrok za znęcanie się nad podopiecznymi Natomiast w "Dzienniku Łódzkim" znalazł się obszerny materiał dotyczący działalności Marka N. Jak się okazuje, podający się za starokatolickiego księdza mężczyzna wcześniej został skazany na dwa lata w zawieszaniu za znęcanie się nad podopiecznymi przytułku w Lelowie. Ośrodek nazywano "domem strachu". Gazeta pisze, że Marek N. zakładał kolejne nielegalne ośrodki dla seniorów, gdzie ich maltretował i wykorzystywał finansowo. Sądy go za to skazywały, co nie przeszkadzało mu działać dalej. Nowym domom dawał różne szyldy, a ich nazwy robiły wrażenie na urzędnikach, podobnie jak sutanna starokatolickiego duchownego - czytamy. Zgierski ośrodek Marek N. nazwał Domem Schronienia Samotnych, Starszych, Potrzebujących oraz Samotnej Matki. Wcześniej w Częstochowie założył Stowarzyszenie Chleba i Życia z domem w pobliskim Olsztynie. W Lelowie Dom dla Ludzi Bezdomnych, Starszych i Samotnych Braci św. Alberta. W Działach Czarnowskich w woj. mazowieckim otworzył Dom Opieki im. Jana Pawła II, chociaż Kościół starokatolicki nie uznaje władzy papieskiej. "Można pogubić się w pomysłach Marka N., bo tworzył fundacje, stowarzyszenia i prywatne firmy. Ale wszystko sprowadzało się do tego, żeby namierzyć staruszków, uwięzić ich w ośrodku, zabrać im pieniądze i dobytek. Potem mogą umrzeć" - pisze Grażyna Kuźnik w "Dzienniku Łodzkim". Marek N., udawał księdza starokatolickiego, ale nie przyjął diakonatu. Wiele osób brało go za księdza katolickiego. Nosił sutannę i wrażenia nie prostował. W rzeczywistości ma wykształcenie zawodowe. Wymigiwał się wymiarowi sprawiedliwości, przedstawiając sądowi dokumenty o swoim upośledzeniu intelektualnym. "2007 roku Sąd Okręgowy w Częstochowie prawomocnie skazał Marka N. na półtora roku więzienia na trzy lata w zawieszeniu, a także na pięcioletni zakaz pełnienia funkcji w organizacjach i stowarzyszeniach, które zajmują się się działalnością opiekuńczą. Ale co z tego? Marek N. nie tylko dalej prowadził przytułek koło Lelowa, ale jeszcze założył nowy w woj. mazowieckim i kolejny w Zgierzu. Nie wiadomo, dlaczego mu na to pozwolono" - czytamy. Więcej na ten temat w "Dzienniku Łodzkim".