Wulkan energii - tak mówią o nim ci, którzy choć raz widzieli go na koncercie. Mieszka w Polsce od 7 lat. Osiadł w Łodzi, bo tu poznał piękną Aleksandrę - dziś jego żonę. Mają syna Pawła i córkę Maję. Polską karierę zaczynał w zespole Medicus Band grającym ogniste dixi lat 30. Ich energia i umiejętności oczarowały samą Ninę Terentiew, ówczesną szefową telewizyjnej Dwójki. Zespół w Pawłem w składzie grał na benefisach, np. Karola Strasburgera czy Zygmunta Kałużyńskiego. Jednak Pavel marzył o własnym zespole. Pomysł zaczął nabierać realnych kształtów w 2005 r. Zespół czterech kultur - Łódź to wyjątkowe miasto. Byłem w różnych zakątkach świata - w Miami, na Jamajce, zjeździłem niemal całą Polskę, ale Łódź jest najbliższa memu sercu. Ma wyjątkowy, niesamowity klimat, wspaniałych mieszkańców - zachwala Pavel. - Do tego udało mi się w Łodzi znaleźć nie tylko świetnych muzyków, ale i superprzyjaciół. Bo Samokhin Band to właśnie grupka zgranych kumpli. Oprócz żywiołowego Samokhina, frontmanem zespołu jest Ormianin Armen Karapetyan, grający na przeszkadzajkach. Na klawiszach gra Wojtek Stępnik, na kontrabasie Michał Nowak. - Jeden jest rodowitym Polakiem, drugi z pochodzenia Żydem. Mój zespół to twór wielu kultur - uśmiecha się trębacz. Michał z wykształcenia jest fagocistą. Dla przyjemności gra na gitarze basowej, ale Pavel przekonał go do kontrabasu. Na perkusji gra mieszkający w Tomaszowie Mazowieckim Paweł Stępień, z pochodzenia... Niemiec. Pełnoprawnym członkiem zespołu jest odpowiedzialny za dźwięk na koncertach akustyk Błażej Biskupski. Płyta ukaże się 1 lutego. - Styl naszej muzyki trudno określić. Pierwszy utwór związany jest z moim pojawieniem się w Łodzi, z swojskimi klimatami rodem z Bałuckiego Rynku. Śpiewam go głosem, jaki można usłyszeć tylko tam. To piosenka o winie mającym smak martini i o królowej, którą zapraszam do domu - zachęca Pavel Samokhin. W kolejnych utworach można usłyszeć wpływy różnych stylów. Jest pastisz hip- -hopu, mieszanka punku, jazzu, folkloru i funku. - Przy tej muzyce można robić wszystko. Nawet kochać się, choć tego nie próbowałem - mówi Pavel. Z trąbką na wojnę Pavel urodził się w 1973 r. w stanicy kozackiej koło Rostowa nad Donem. Mając 5 lat zaczął się uczyć jazdy konno, rok później gry na trąbce. Już jako mały chłopak zaczął grać jazz w big-bandzie Michała Bielańskiego. Zdobył liczne wyróżnienia i nagrody na festiwalach. W 1998 r. obronił dyplom na wydziale jazzu w konserwatorium im. Rachmaninowa w Rostowie i zaczął pracę w filharmonii w tym mieście, ale upomniała się o niego armia. Trafił do wojskowej orkiestry. - Za dobry koncert był dzień wolnego. Później wzięli nas do Czeczenii na wyprowadzenie wojsk. Graliśmy dla żołnierzy, ministra obrony, a nawet prezydenta Putina - wspomina Pavel. - W Czeczenii byłem parę razy. Najbardziej pamiętam ostatni powrót. Weszliśmy do samolotu trochę podpici i zadowoleni z koncertu. Nagle wniesiono ciała zabitych żołnierzy w workach. Dopiero wtedy odczuliśmy, że to naprawdę wojna. Krzysztof Karbowiak krzysztof.karbowiak@echomiasta.pl