Na ławie oskarżenia zasiadają - b. dyrektor szpitala Jacek S., radca Michał A. oraz główna księgowa placówki Beata S. Obrońcy dyrektora, jak i księgowej wnioskowali o odroczenie rozprawy, bo - jak twierdzili - nie zdążyli zapoznać się z opinią prawną, jaką złożyli obrońca Michała A. Sąd przychylił się do ich wniosku, choć zaznaczył, że obrońcy mieli czas od połowy lutego na zapoznanie się z opinią i z ich strony to zwykłe zaniedbanie. Cała trójka ma przedstawione zarzuty karalnej niegospodarności dla osiągnięcia korzyści majątkowej. Według śledczych, wyrządzili oni szkodę w mieniu szpitala w wysokości prawie 700 tys. zł - aż tyle bowiem placówka zapłaciła radcy za poprowadzenie sprawy o odzyskanie pieniędzy z NFZ. Śledztwo wszczęto w grudniu 2006 roku po doniesieniach prasowych i zawiadomieniu zarządu województwa łódzkiego, któremu podlega szpital. Zarząd zakwestionował umowę podpisaną we wrześniu 2005 r. przez ówczesnego dyrektora szpitala Jacka S. oraz kancelarię radcy prawnego Michała A., która reprezentowała szpital w procesie o tzw. nadwykonania, czyli świadczenia wykonane poza limitem wynikającym z kontraktu z NFZ. W drugiej instancji przed sądem zawarta została w tej sprawie ugoda i NFZ wypłacił szpitalowi za nadwykonania 2,15 mln zł. Były szef placówki zapłacił radcy ok. 30 proc. tej kwoty, czyli ponad 690 tys. zł. Okazało się, że za podobne usługi inne szpitale płacą prawnikom wielokrotnie mniej; np. szpital im. Kopernika za odzyskanie 8,5 mln złotych zapłacił ponad 100 razy mniej - 6,5 tys. zł. Już po wszczęciu śledztwa przez prokuraturę radca zwrócił szpitalowi większość pieniędzy - ponad 655 tys. zł. Według śledczych, b. szef placówki i główna księgowa nadużyli swoich uprawnień w sprawach finansowych i podpisali niekorzystną dla szpitala umowę na świadczenie usług prawnych z radcą, wypłacając mu "nieuzasadnione ekonomiczne wynagrodzenie". Natomiast radca - według prokuratury - w celu osiągnięcia korzyści majątkowej zawarł umowę niekorzystną dla placówki i pobrał "rażąco wygórowane" wynagrodzenie. Oskarżeni nie przyznają się do zarzucanego czynu. Grozi im kara do 8 lat wiezienia. B. szef szpitala im. Madurowicza, Jacek S., odpowiada już przed łódzkim sądem za niedopełnienie obowiązków i spowodowanie niebezpieczeństwa dla życia i zdrowia noworodków urodzonych w tym szpitalu w 2002 roku. Według prokuratury, w wyniku złych warunków higienicznych w szpitalu 17 dzieci zmarło na sepsę - ogólnoustrojowe zakażenie całego organizmu, a kolejne 73 noworodki zostały zakażone bakteriami, w tym m.in. klebsiella pneumoniae. W tym procesie grozi mu do 12 lat wiezienia.