Mężczyźnie grozi do 8 lat więzienia. Wniosek o odroczenie procesu złożył obrońca Jacka P. Nie zdążył on zapoznać się z materiałami sprawy. Złożył on również wniosek o uchylenie aresztu dla swojego klienta. Tego jednak wniosku sąd nie uwzględnił. Proces, który miał się toczyć za zamkniętymi drzwiami ze względu na ważny interes prywatny pokrzywdzonej Krawczyk i świadków odroczony został do 2 października. Według prokuratury, P. miał m.in. kilkakrotnie podać kobiecie przeznaczoną dla zwierząt oksytocynę w celu wywołania skurczów porodowych (Anecie Krawczyk zgodnie z prawem nie grozi za to odpowiedzialność karna - red.). Ponadto P. oskarżony jest o usiłowanie poplecznictwa, a tym samym utrudnianie śledztwa. Mężczyzna miał nakłaniać Krawczyk, aby w zamian za korzyść majątkową udzieliła wywiadu w telewizji lub radiu i wycofała swoje wcześniejsze zeznania obciążające Łyżwińskiego i szefa Samoobrony Andrzeja Leppera. Według śledczych, mężczyzna proponował jej za to "zapewnienie utrzymania do końca życia". Śledztwo w sprawie tzw. seksafery w Samoobronie wszczęto w grudniu ub. roku po publikacji w "Gazecie Wyborczej". Tekst powstał na podstawie relacji Anety Krawczyk, b. radnej Samoobrony w łódzkim sejmiku i b. dyrektor biura poselskiego Stanisława Łyżwińskiego. Kobieta utrzymuje, że pracę w partii dostała za usługi seksualne świadczone Łyżwińskiemu i Lepperowi. Pod koniec sierpnia - w związku ze śledztwem - łódzka prokuratura postawiła Łyżwińskiemu łącznie siedem zarzutów, w tym gwałtu.