Ofiara zmarła po zjedzeniu kanapek nafaszerowanych śmiertelną dawką substancji chemicznej. We wrześniu ub. roku Sąd Okręgowy w Piotrkowie Tryb. skazał 67-letnią żonę ofiary, Grażynę J., na 25 lat więzienia. Jej synowi, 31-letniemu Andrzejowi J., sąd wymierzył karę 15 lat pozbawienia wolności. Zdecydował także, że oskarżona ma zwrócić pieniądze wyłudzone z firmy ubezpieczeniowej po śmierci męża. Od tego wyroku odwołała się obrona. Adwokat Grażyny J. wnosił w apelacji o uchylenie wyroku do ponownego rozpoznania albo jego złagodzenie. Obrońca mężczyzny chciał jego uniewinnienia. Na wyznaczoną we wtorek rozprawę obrońcy nie stawili się, tłumacząc nieobecność m.in. innym procesem. Sąd bezterminowo odroczył apelację. Do zbrodni doszło w marcu 2009 roku. Mieszkaniec gminy Szczerców (pow. bełchatowski) po zjedzeniu kanapek w trakcie przerwy śniadaniowej w pracy źle się poczuł, stracił przytomność i zmarł, pomimo udzielonej pomocy medycznej. Biegły patolog jako przyczynę zgonu wskazał wtedy zawał mięśnia sercowego; postępowanie umorzono z uwagi na brak przestępstwa. Po śmierci mężczyzny znacznie poprawił się status majątkowy jego najbliższej rodziny - żony i syna, którzy korzystali z pieniędzy uzyskanych z wysokiego odszkodowania i rodzinnej renty. W sierpniu ub. roku policjanci uzyskali informację od znajomej rodziny, że przyczyną śmierci 59-latka mogło być otrucie. Miesiąc później zatrzymano żonę i syna ofiary. Ustalono, że oboje, przygotowując mężczyźnie śniadanie, "doprawili" mu kanapki azotynem sodu, środkiem służącym m.in. do konserwacji mięs, a który spożyty w większej ilości może okazać się śmiertelny. Oboje usłyszeli zarzut zabójstwa. Później kobiecie przedstawiono dodatkowo zarzut nakłaniania innej osoby do dokonania zbrodni. Okazało się zachęcała swoją znajomą, żeby w ten sam sposób pozbyła się swojego konkubenta, z którym ma dziecko. Do zabójstwa nie doszło, a kobieta zawiadomiła policję. Dzięki niej możliwe było wyjaśnienie zbrodni. Grażynie J. zarzucono także wyłudzenie pieniędzy, w sumie 124 tys. zł z firm ubezpieczeniowych oraz z ZUS. Oboje oskarżeni przed sądem nie przyznali się do winy i - podobnie jak w śledztwie - obciążali się nawzajem odpowiedzialnością za zbrodnię. Andrzej J. mówił, że matka podtruwała ojca przez kilka miesięcy; kobieta temu zaprzeczała, twierdząc, że to syn otruł ojca. Prokurator domagał się dla obojga oskarżonych kar po 25 lat więzienia. Sąd pierwszej instancji uznał oboje za winnych dokonania zbrodni popełnionej wspólnie i w porozumieniu. Skazując Grażynę J. na wyższą karę - 25 lat więzienia - sąd podkreślił, że to ona namówiła syna do zabójstwa ojca, grała w tym główną rolę i podjęła ostateczną decyzję. W ocenie sądu Andrzej J., który w lekkim stopniu jest upośledzony umysłowo, pozostawał pod wpływem matki i gdyby nie ona, nigdy nie zdecydowałby się zabić ojca.