Prawdopodobnie odkryto pozostałości pierwszego łódzkiego cmentarza żydowskiego, którego budowę rozpoczęto w 1811 roku. Szacuje się, że pochowanych było tu 15 tysięcy zmarłych. Prace zostały natychmiast wstrzymane. Wykonawca, firma Unitor-B z Tychów, powiadomił dyspozycję inżyniera miasta, a ta przekazała wiadomość policji i prokuraturze. Wieczorem na placu budowy pojawili się dochodzeniowcy, którzy przystąpili do badań. Nie udzielają na ten temat żadnych informacji. Dla Symchy Kellera, głównego kantora Związku Gmin Wyznaniowych Żydowskich i przewodniczącego Gminy Wyznaniowej Żydowskiej w Łodzi, czwartkowe odkrycie to dowód na komunistyczne kłamstwo. - Ówczesne władze, decydując się w 1952 roku na likwidację nekropolii, zapewniały o ekshumacji zwłok. Już wiemy, że tak się nie stało, że mamy do czynienia z barbarzyństwem - informuje Symcha Keller. - Dla nas to wyjątkowo tragiczna chwila. Obawiam się, że możemy znaleźć wiele szczątków. Władze gminy oraz przedstawiciele bractwa pogrzebowego zamierzają w piątek zająć się wydobywaniem szczątków, które mają następnie spocząć na cmentarzu żydowskim przy ul. Brackiej. Kilka lat temu podczas prac w pobliżu bloku przy ul. Rybnej także odkryto ludzkie kości. Dla Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego w Łodzi oznacza to, że budowa nie może być kontynuowana. Trudno obecnie ocenić, na jak długo prace zostały wstrzymane.