Sprawcy w lipcu 2004 r. wyrzucili dziewczynę z pędzącego pociągu. Sąd uznał, że skazani działali ze szczególnym okrucieństwem i z motywów, zasługujących na szczególne potępienie; chcieli pozbyć się świadka rozboju i zdobyć pieniądze na urodziny jednego z nich. Sąd w Skierniewicach skazał we wrześniu ub. roku 24-letniego obecnie Artura F. na dożywocie, a o rok starszego Dariusza M. - na karę 25 lat więzienia. Zdecydował także, że Artur F. będzie mógł ubiegać się o przedterminowe zwolnienie dopiero po 35 latach więzienia. Natomiast sąd apelacyjny ograniczył też możliwość ubieganie się o przedterminowe zwolnienie Dariuszowi M.; zdecydował, że będzie on mógł wyjść z więzienia najwcześniej po 20 latach (wcześniej mógł się ubiegać po 15 latach pozbawienia wolności). Do zbrodni doszło w lipcu 2004 r. 21-letnia dziewczyna z Jarkowa (Zachodniopomorskie) jechała pociągiem z Kołobrzegu do Warszawy, gdzie miała zdawać egzamin na studia. Według ustaleń sądu, oskarżeni wsiedli do pociągu na dworcu w Toruniu z zamiarem obrabowania pasażera. Planując napad, nie wykluczali możliwości wyrzucenia ofiary z pociągu. Upatrzyli sobie jadącą samotnie w przedziale dziewczynę i nawiązali z nią rozmowę. Później zasłonili okna, zamknęli drzwi przedziału i zaatakowali 21-latkę; zakneblowali ją i dusili. Zrabowali należący do niej telefon komórkowy, pierścionki i około 90 zł. Jak ustalono, przestępcy dojechali wraz ze sterroryzowaną dziewczyną do Warszawy. Tam zmusili ją, by przesiadła się z nimi do pociągu jadącego do Bydgoszczy. Artur F. w toalecie pociągu zakneblował jej usta papierem toaletowym, a Dariusz M. otworzył drzwi; F. wypchnął dziewczynę z pędzącego pociągu. 21-latka zginęła na miejscu. Oskarżeni przyznali się do winy. Apelację od wyroku w pierwszej instancji złożyły obie strony. Prokurator domagała się dla obu oskarżonych kary dożywotniego więzienia i chciała zwrotu sprawy Dariusza M. do sądu I instancji. Obrońca Artura F. chciał złagodzenia kary z dożywocia do 15 lat pozbawienia wolności, a obrońca Dariusza M. - zwrotu sprawy do ponownego rozpoznania. Łódzki sąd apelacyjny uznał odwołania za bezzasadne. Podkreślił, że sprawcy działali z motywacji zasługującej na szczególne potępienie. - Pokrzywdzona została pozbawiona życia po to, aby sprawcy pozbyli się osoby, która mogła ich rozpoznać. Już to wskazuje, że jest to motywacja zasługująca na szczególne potępienie - argumentowała sędzia Maria Wiatr. Dodała, że dochodzi do tego fakt, że motywem działania Artura F. była chęć zdobycia pieniędzy na swoją imprezę urodzinową. Posłuchaj: Zdaniem sądu, sprawcy działali też ze szczególnym okrucieństwem. Przez wiele godzin znęcali się psychicznie nad pokrzywdzoną, która - jak wynika z ich relacji - cały czas się trzęsła, płakała, była przerażona. Bandyci obiecywali dziewczynie, że nic złego się jej nie stanie, ale już wcześniej Artur F. planował, że wyrzuci ją z pociągu. Przez wiele godzin sprawcy powtarzali też groźby, że jeżeli im się przeciwstawi to zostanie zabita, w końcu F. wepchnął jej do gardła papier toaletowy, co mogło spowodować jej uduszenie. - Te wszystkie elementy świadczą o szczególnym okrucieństwem działania oskarżonych - podkreśliła sędzia. Różnicując karę, sąd uznał, że role obu sprawców w zbrodni były inne. Zdaniem sądu, to Artur F. był inicjatorem rozboju i zabójstwa, to on dręczył fizycznie pokrzywdzoną; w końcu ją zakneblował i wypchnął z pędzącego pociągu. - Pozbawił życia swoją rówieśnicę, nie dając jej żadnej szansy na to, żeby mogła dalej żyć - mówiła sędzia. Według sądu, wymierzona mu kara dożywotniego więzienia z możliwością ubiegania się o warunkowe zwolnienie po 35 latach nie jest rażąco surowa. Natomiast - zdaniem sądu - rola Dariusz M. w tym przestępstwie była nieco inna; nie przytrzymywał pokrzywdzonej, nie groził jej. Otworzył drzwi pociągu, ale to nie on wypchnął dziewczynę. Biegli psychiatrzy stwierdzili też, że M. łatwo ulega wpływom i jest w pewnym stopniu ociężały umysłowo. Skazując go na 25 lat więzienia, sąd apelacyjny ograniczył mu jednak możliwość ubieganie się o przedterminowe zwolnienie dopiero po odbyciu 20 lat kary, "aby bardziej odczuł odpowiedzialność za to czego się dopuścił". Na razie nie wiadomo, czy obrońcy będą wnosić kasację do Sądu Najwyższego. Obaj oskarżeni zostali doprowadzeni na rozprawę z aresztu. Dariusz M. w ostatnim słowie przepraszał za zbrodnię; drugi z oskarżonych nie miał nic do powiedzenia. Obaj przyjęli wyrok bez okazywania emocji. W sądzie nie pojawili się rodzice zamordowanej Anny; jej ojciec w procesie był oskarżycielem posiłkowym.