Krótko po północy gdy impreza już się skończyła, w okolicach pałacu doszło do bójki. Zaczęło się od wyzwisk, które jedna grupa młodych ludzi (świadkowie mówią: wielcy, łysi sterydziarze z Łowicza), kierowała do młodego, podpitego chłopaka z innej grupki. - Wyzywali go od najgorszych, prowokowali by wyszedł z parku, chcieli konfrontacji. Ignorował ich, ale niewiele to pomogło - opowiadają nam świadkowie, którzy zadzwonili do nas na drugi dzień po imprezie. Ojciec dziewczyny wyzywanego chłopaka podniósł się, chciał zabrać córkę - nie podobała mu się bardziej nerwowa atmosfera. Jeden z agresywnych młodzieńców zaatakował go. Popchnięty przewrócił się, potem został skopany. Chłopak dziewczyny ruszył mu na odsiecz. Na to czekali pozostali prowokujący zajście. - Wszystko działo się błyskawicznie, jeden z wyzywających chłopaków uderzył go butelką w głowę, a gdy się przewrócił, pozostali zaczęli go kopać po całym ciele - słyszymy od bezpośrednich świadków wydarzeń. Był krzyk dziewczyn, wzywanie ochrony, nikt nie zareagował - choć było sporo świadków tego zdarzenia. Po chwili sprawców nie było, rozpłynęli się w tonących w ciemnościach parkowych alejkach. Na miejscu, przy zdarzeniu, nie było ochroniarzy, bo jak później tłumaczono poszkodowanym, byli wtedy w innej części parku. Dziewczyna chłopaka w czasie zdarzenia szukała pomocy, udała się do dzierżawcy pałacu Andrzeja Boguckiego (uznając go mylnie za organizatora imprezy i wciągając w zamieszanie). Na jej żądanie miał wezwać szefa ochrony, a ten przy niej dzwonić na policję. - Bogucki był jednak pijany i tak na prawdę w ogóle nie interesowała go bójka - opowiada nam świadek zdarzenia. Chwilę później, na jej oczach wyciągnął z kieszeni 150 złotych i dał je jakiemuś mężczyźnie, który żądał od niego zadość uczynienia za koszulę poplamioną krwią pobitego chłopaka. Świadkowie podejrzewają, że mógł to być jeden z napastników, bo na pewno nie udzielał pobitemu pomocy - to robili jego znajomi. Bogucki tłumaczy nam, że nie był organizatorem imprezy, mógł wypić alkohol - nie widzi w tym nic złego - potwierdza też, że faktycznie dał jakiemuś chłopakowi pieniądze za koszulkę, by rozładować sytuację. Później człowiek ten - jak twierdzi - zgłosił się do niego, oddał mu pieniądze i przeprosił za zachowanie. Bogucki twierdzi też, że oferował pomoc poszkodowanemu. W czasie imprezy był ambulans z lekarzem i pielęgniarką. Nie wie czy z tego skorzystano. Ochroniarze, robiący wrażenie profesjonalistów, bo wszyscy w strojach i każdy wyposażony w pałkę, nie udzielili pobitemu żadnej pomocy - podkreślają to bezpośredni świadkowie zdarzenia - nie skierowali go nawet do ambulansu. Policji w chwili zajścia nie było już w parku, obstawiała bowiem drogi w Kiernozi, dbając o ich przejezdność. Na miejsce dotarła po dłuższej chwili. Dwa radiowozy stanęły w parku, policjanci - jak mówią świadkowie z posterunków w Kiernozi i Kocierzewie - nie wysiedli jednak z aut, tylko obserwowali otoczenie z radiowozów. Jak znowu mówią świadkowie, ich udział w sytuacji ograniczył się do odeskortowania pobitego do bram parku, by znajomi mogli go odwieźć do szpitala, zrobili także to bez wysiadania z samochodów. Jedna z dziewczyn, która uciekła z miejsca bójki, krótko po zajściu powiadomiła o sytuacji stojący w innym miejscu patrol policji. Usłyszała jednak od funkcjonariuszy, że policja nie jest od tego, teren jest zamknięty, a na miejscu imprezy jest ochrona i to ona powinna reagować. Zastępca komendanta Komendy Powiatowej Policji w Łowiczu Andrzej Rokicki przedstawił nam inną wersję wydarzeń. Po rozmowie z dowódcą zabezpieczenia dowiedział się, że policjanci nie zostali poinformowani o żadnym zdarzeniu typu bójka w czasie kiernozkiej imprezy, ani po jej zakończeniu. Nie mieli w związku z tym, żadnej interwencji. Informacja o takim zajściu pochodzi z Izby Przyjęć łowickiego szpitala, gdzie opatrywano młodego mężczyznę - tam został on przesłuchany i w związku z tym, że był pod wpływem alkoholu poproszony o stawienie się na komendzie celem złożenia wyjaśnień - tego jednak nie zrobił. Jedno co się zgadza, to to, że młoda kobieta domagała się od patrolu zbadania stanu upojenia alkoholem Andrzeja Boguckiego, twierdząc, że jest organizatorem. Odmówiono jej, bo nim nie był. Kobieta oskarżyła też ochroniarzy o to, ze są pod wpływem alkoholu. W tym przypadku dowódca zabezpieczenia sam sprawdził, nie alkomatem ale na węch, czy to prawda. Zarzut nie potwierdził się, policjanci nie przystąpili do czynności.. Rokicki deklaruje jednak, że jeśli było zgłoszenie, a policjanci nie zareagowali, to będzie musiał pociągnąć ich do odpowiedzialności służbowej - bo byli do interwencji zobowiązani.. Wcześniej jednak musi zapoznać się dokładnie ze sprawą, dlatego zaprasza do siebie poszkodowanych, zgłaszających pretensje do pracy policjantów. Dyrektor organizującego imprezę Gminnego Ośrodka Kultury w Kiernozi Bożena Olczak dowiedziała się o bójce od nas w środę 25 czerwca. - Mieliśmy plakietki z napisem "Organizator", służby były na miejscu prawie do pierwszej w nocy. Nie wiem jak coś takiego mogło się stać - mówi. (tb)