Jeszcze do niedawna, szczególnie w okresie stanu wojennego, było w Łodzi wiele miejsc, na których wisiały tabliczki "nie fotografować". Oczywiście, pozawieszano je w nadmiarze wszędzie tam, gdzie były tory kolejowe, obiekty wojskowe, a nawet na niektórych zakładach pracy. Pałka poliszynela Takie tajemnicze tabliczki jeszcze bardziej wzmagały ciekawość, bo co taka fabryka maszyn włókienniczych miałaby do ukrycia. Kiedyś dawno temu pracowałem w Anilanie, graniczącej przez ścianę z Wifamą. Krążyła wówczas taka anegdota, że kiedy pracownicy Widzewskiej Fabryki Maszyn wynoszą z zakładu jakieś części i chcą w domu złożyć kołowrotek, zawsze wychodzi im karabin maszynowy. To żarty, choć Wifama rzeczywiście wytwarzała jakieś elementy uzbrojenia przy okazji produkcji maszyn włókienniczych. Ba, w podziemiach mieli nawet strzelnicę z basenem z wodą, tłumiącym dźwięki strzałów. Z kolei w Anilanie produkowane były pałki milicyjne, tzw. blondyny. Początkowo wiedziało o tym niewielu pracowników, zobowiązanych do trzymania tajemnicy. Ale języki się rozwiązywały przy jakichś ogniskach czy towarzyskich spotkaniach. No i z pałek zrobiła się tajemnica poliszynela... Wojsko, wojsko Pamiętam także problemy, kiedy chcieliśmy fotografować niektóre zabytki, np. piękną willę Pod Sowami na ul. Gdańskiej. Mieścił się tam hotel garnizonowy, czyli nic szczególnego, natomiast tabliczka odstraszała fotografów. Może wojsko chciało coś ukryć? Nieco dalej, przy ul. Andrzeja Struga na tyłach hotelu "Mazowiecki", można dotknąć tajemnicy. W starym budynku pofabrycznym w czasie okupacji niemieckiej był obóz przesiedleńczy, a po wojnie mieściła się siedziba kontrwywiadu. Była tak skrupulatnie chroniona, że władze kazały zamalować okna i nawet nie wywiesiły żadnej tabliczki. Antyradio Z łódzkich tajemnic, choć widocznych na zewnątrz, trzeba wymienić stacje zagłuszania. Jeszcze dziś łodzianie ku swojemu zaskoczeniu jadąc ul. Wycieczkową dowiadują się, że dojeżdżają do Radiostacji. To taki dziwny obiekt (jego pozostałości wciąż widać), w którym była stacja zagłuszania Radia Wolna Europa czy Głosu Ameryki. Jedna z dwóch znanych w Łodzi. Druga znajdowała się tuż obok Radiostacji przy ul. Narutowicza, tam gdzie dziś stoi szkoła pielęgniarska. W latach 50. maszt - o którym niektórzy mówią, że pochodził jeszcze z czasów okupacji - wysadzono w powietrze, a jego pozostałości zniknęły z powierzchni ziemi, kiedy stawiano szkołę. Bombą w plamę Dziś "tajne łamane przez poufne" są także inne obiekty, do których znacznie ograniczono dostęp postronnych. Choćby ogromne zbiorniki na wodę na Stokach. Niby wszyscy wiedzą, że są, ale mało kto je widział. Nikt tam nie może wejść. Śmieszna sprawa: dużo dziwnych tajemnic, np. poprzesuwane mosty, brak naniesienia pewnych obiektów, znajdowało się na mapach kartograficznych. Wojsko tłumaczyło, że imperialiści nie śpią i mogliby skorzystać z map i uderzyć np. w lotnisko Lublinek. Widać oficerowie, którzy przeszli szlak bojowy z Lenino do Berlina zapomnieli, że są np. satelity szpiegowskie. Na mapach były białe plamy. Czy nikt nie pomyślał, że "imperialistom" wystarczyło owe plamy zbombardować?. Przecież pod nimi musiało być coś strategicznego... Wysłuchał Michał Bogusiak