Po godzinie poszukiwań ratownicy wyłowili z wody dwoje dzieci. Lekarz stwierdził zgon 7-letniej dziewczynki. Pomimo długotrwałej reanimacji nie udało się uratować także jej 15-letniego brata. Po godz. 18 z pokładu policyjnego śmigłowca w odległości 3 km od miejsca zdarzenia policjanci wypatrzyli trzecie dziecko - 11-latkę. Dziewczynka pomimo reanimacji zmarła. Nadal trwa poszukiwanie 14-latka - powiedziała rzeczniczka łódzkiej policji podinsp. Joanna Kącka. W akcji poszukiwawczej biorą udział strażacy, policjanci, płetwonurkowie i policyjny śmigłowiec. Na miejsce przyleciał także śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Początkowo policja informowała, że nurt rzeki porwał troje kąpiących się dzieci, później okazało się, że było ich czworo. Jak wstępnie ustalono, 36-letnia matka wypoczywała wraz z piątką swoich dzieci i opiekunką na dzikim kąpielisku nad Wartą w pobliżu miejscowości Zalesiaki koło Działoszyna. Najmłodsza, 5-letnia dziewczynka, pozostała z matką na brzegu. Natomiast w rzece kąpali się dwaj chłopcy w wieku 14 i 15 lat oraz dwie dziewczynki w wieku 7 i 11 lat. - Warta w tym miejscu jest dość szeroka. Dzieci zbytnio oddaliły się od brzegu i cała czwórka została porwana przez nurt rzeki, znikając z pola widzenia matki - relacjonował Radosław Gwis z łódzkiej policji. Matka była trzeźwa. Została przewieziona do komisariatu, gdzie zostanie otoczona opieką policyjnego psychologa. Na miejsce dotarł także ojciec dzieci. - Stan kobiety nie pozwala na wykonywanie jakichkolwiek czynności procesowych - wyjaśniła rzeczniczka policji.