Apelację wniósł już obrońca b. sanitariusza Andrzeja N., skazanego na dożywocie za zabójstwa czterech pacjentów - dowiedziała się w czwartek w sądzie. W styczniu tego roku Sąd Okręgowy w Łodzi skazał nieprawomocnym wyrokiem byłego sanitariusza pogotowia Andrzeja N. na dożywocie za zabójstwo czterech pacjentów, którym podał podczas przewozu karetką lek zwiotczający mięśnie - pavulon. Drugiego z sanitariuszy oskarżonego w procesie "łowców skór" o zabójstwo jednej osoby - Karola B. - skazano na 25 lat więzienia. Dwóch b. lekarzy pogotowia oskarżonych o narażenie życia w sumie 14 pacjentów, którzy zmarli, zostało skazanych na 5 i 6 lat więzienia. Sąd orzekł wobec nich 10-letni zakaz wykonywania zawodu. Cała czwórka został także skazana za złamanie tajemnicy zawodowej i oszustwa, bowiem przyjmowała pieniądze od firm pogrzebowych za informacje o zgonach pacjentów. Pisemne uzasadnienie wyroku przesłane już zostało stronom. Liczy niemal 850 stron, jego sporządzenie trwało niemal dziewięć miesięcy. - Ze względu na złożoność sprawy i ogromną liczbą zarzutów wymagany był właśnie taki długi czas sporządzenia tego uzasadnienia - powiedziała Grażyna Jeżewska z łódzkiego sądu okręgowego. Prokuratura nie będzie odwoływała się od wyroku. "Prokuratura po analizie uzasadnienia wyroku uznała, że nie będzie wnoszona apelacja w tej sprawie. W ocenie prokuratury wyrok jest prawidłowy i nie ma podstaw do jego zaskarżenia" - powiedziała rzecznik Prokuratury Apelacyjnej w Łodzi, Halina Tokarska. Jak poinformowano w sądzie, apelację wniósł już obrońca b. sanitariusza Andrzeja N. Prawdopodobnie wkrótce do sądu trafią apelacje obrońców pozostałych oskarżonych, którzy wcześniej już zapowiadali odwołanie się od wyroku. Był to pierwszy wyrok w ujawnionej przed pięcioma laty tzw. aferze łowców skór w łódzkim pogotowiu. W uzasadnieniu ustnym wyroku sędzia Jarosław Papis mówił, że fakt podawania pavulonu pacjentom pogotowia przez sanitariuszy nie budzi wątpliwości, a zasadniczym dowodem są wyjaśnienia Andrzeja N., który w śledztwie opowiedział, jak podawał pacjentom pavulon. Odnosząc się do zarzutów wobec lekarzy sąd podkreślał, że poważny brak elementarnej wiedzy lekarzy był prawdopodobnie przyczyną tragedii wielu osób. Zdaniem sądu, obaj medycy nie powinni zostać lekarzami, albo powinni po pewnym czasie zrezygnować z tego zawodu. Zdaniem sądu, dowody wskazują także, że handel informacjami o zgonach trwał w łódzkim pogotowiu od lat 90. Do zabójstw dochodziło w latach 2000-2001. Według prokuratury, oskarżeni sanitariusze dokonywali zabójstw z "motywacji zasługującej na szczególne potępienie", bowiem otrzymywali pieniądze od właścicieli firm pogrzebowych za informacje o zgonach pacjentów. Dwóm b. lekarzom pogotowia zarzucono zaniechanie podjęcia akcji reanimacyjnej, jej złe prowadzenie lub niewłaściwe podanie leków w stosunku wobec 14 pacjentów. W ten sposób narazili oni ich na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i nieumyślnie doprowadzili do śmierci. B. sanitariuszom zarzucono także fałszowanie recept na pavulon. Natomiast cała czwórka oskarżona była o przyjęcie w ciągu kilku lat od 12 do ponad 70 tysięcy złotych łapówek od firm pogrzebowych w zamian za informacje o zgonach pacjentów. Oskarżeni przed sądem domagali się uniewinnienia - lekarze od wszystkich, sanitariusze od najcięższych zarzutów; co ostatni przyznali się jedynie częściowo do brania pieniędzy i fałszowania recept na pavulon. W sprawie było 28 pokrzywdzonych; pięć osób występowało w charakterze oskarżycieli posiłkowych. Proces toczył się 21 miesięcy. W tym czasie odbyło się ponad sto rozpraw, przesłuchano ok. 400 świadków, m.in. pracowników pogotowia, właścicieli firm pogrzebowych, rodziny zmarłych pacjentów oraz biegłych z zakresu medycyny sądowej, pisma ręcznego, toksykologii, z krakowskiego Instytutu Ekspertyz Sądowych oraz z zakresu anestezjologii i intensywnej terapii. W styczniu 2002 r. "Gazeta Wyborcza" i Radio Łódź ujawniły, że w łódzkim pogotowiu handlowano informacjami o zgonach, a być może celowo zabijano pacjentów. Media podały, że istnieją poszlaki, iż niektórym chorym podawano lek zwiotczający mięśnie, co w określonych przypadkach powodowało ich śmierć. Przed sądem toczy się już drugi proces w sprawie "łowców skór". Tym razem na ławie oskarżonych zasiada pięciu b. pracowników łódzkiego pogotowia, w tym troje lekarzy oskarżonych o przyjmowanie pieniędzy od zakładów pogrzebowych za informacje o zgonach pacjentów. Łódzka prokuratura nadal prowadzi śledztwo w sprawie afery w pogotowiu. Jego główne wątki dotyczą: pozbawiania życia pacjentów przez stosowanie niewłaściwej terapii medycznej lub niewłaściwych leków, korupcji oraz opóźniania wysyłania karetek do pacjentów. W sumie podejrzanych jest 41 osób. Prokuratura zapowiada, że niedługo do sądu trafi akt oskarżenia, którym objęci zostaną przedsiębiorcy pogrzebowi podejrzani o wręczanie pieniędzy pracownikom pogotowia.