Wykorzystali zatem jedyny sposób na zablokowanie procedury, w wyniku której nabywcą działki przy ul. Kopernika 30a mogła zostać warszawska firma BioEnergy Project z siedzibą w Łowiczu. Jej celem - przypomnijmy - było wybudowanie na wspomnianej działce biogazowni rolniczej. Decyzję przerywającą procedurę przetargową, której rozstrzygnięcie zaplanowano na 16 listopada, radni podjęli pod wpływem protestów mieszkańców, których reprezentanci pojawili się także na wtorkowej sesji. Jednym z nich był reprezentujący Wspólnotę Mieszkaniową bloku przy ul. Kopernika 33d, Jerzy Osiński, który - jak oznajmił - przyszedł ze skargą do rady na samą radę, a właściwie na radnych reprezentujących rejon osiedla Kopernika. Zarzucał im, że nie zapoznali się oni z pomysłem biogazowni w Głownie i nie podzielili się tą wiedzą ze swymi wyborcami. - Wczoraj dowiedziałem się (podczas wizyty u burmistrza - przyp. red.), że nasza wspólnota położona 100 m od planowanej biogazowni, nie jest żadną stroną w tej sprawie - nie krył oburzenia. Jedynym sposobem na wyartykułowanie obaw i krytyki czterdziestu rodzin tworzących tę wspólnotę okazało się spotkanie z radnymi na wtorkowej sesji. - Dlatego dziś jestem tu - mówił do radnych Jerzy Osiński, który na ręce przewodniczącego rady i Wieści złożył list otwarty. W liście tym prosił w imieniu wspólnoty o wsparcie protestu skierowanego do starosty zgierskiego i burmistrza. Obawy Wspólnoty Mieszkaniowej Przeciwni budowie biogazowni przy ul. Kopernika głownianie uważają, że firmę BioEnergy Project w złym świetle postawił fakt, że istnieje ona zaledwie 3 miesiące i nigdy wcześniej nie prowadziła tego typu projektów. Uważali, że inwestycja ta jest dla miasta nieopłacalna bo: brak rachunku ekonomicznego, jedynym gwarantowanym odbiorcą wytwarzanej energii miał być blok komunalny, a wytwarzana energia cieplna byłaby wielokrotnie wyższa od zapotrzebowania, co w ich opinii oznaczać musiało by wypuszczenie jej do atmosfery - szczególnie w okresie letnim. Ponadto uważali, że drogi dojazdowe do planowanej inwestycji nie są przystosowane do przejazdu samochodów o masie powyżej 8 ton. Koszty ich remontu - jak twierdzili - przekroczyłyby wielokrotnie dochody miasta z tytułu podatków. Obawiali się także smrodu przywożonej kiszonki i wywożonej masy pofermentacyjnej oraz burzącego ich spokój hałasu dwóch pracujących bez przerwy dwudziestocylindrowych silników spalinowych. W ich odczuciu nie było też pewności co do tego, że wsadem będą tylko kiszonki traw i kukurydzy, bo na jednym ze schematów załączonych do karty informacyjnej przedsięwzięcia (str. 10) widzieli rysunki zwierząt gospodarskich, co zasugerowało im, że wsadem będą mogły być także odpady poubojowe. W liście skierowanym do Rady Miejskiej Wspólnota Mieszkaniowa Kopernika 33 d podnosiła, że spotkanie z właścicielami BioEnergy Project nie rozwiało ich wątpliwości, albowiem - jak twierdzą - na większość pytań nie uzyskali rzeczowych odpowiedzi. Poprosili radnych o anulowanie uchwały o sprzedaży działki przy Kopernika. 80 godzin w internecie O tym, że budowa biogazowni w sąsiedztwie domów mieszkalnych jest nie do przyjęcia, mówił podczas wtorkowej sesji także Krzysztof Bełc, mieszkaniec ul. Czackiego, potencjalny sąsiad biogazowni. Wiedzę o biogazowniach - jak wyjaśniał - zdobył spędzając w internecie około 80 godzin. I czego się dowiedział? M.in. tego, ze przepisów na temat sytuowania tego typu przedsięwzięć jest niewiele, a te które już są dotyczą budowy biogazowni jedynie w terenach rolniczych, a nie miejskich. Nadto przekonywał radnych, że wsad na komponentach suchych tj. na kiszonkach traw i kukurydzy sprawia, że biogazownia jest nierentowna i w pewnym momencie trzeba spodziewać się zasilenia jej np. gnojowicą lub odpadami poubojowymi. Poza tym są to potężne silniki, które będą powodować drgania i hałas - wyliczał - Na pewno nie będzie to służyło dobrze. - skwitował Krzysztof Bełc. Kein Problem Sylwester Colonna - Walewski, właściciel niepublicznego ZOZ przy ul Czackiego, który uczestniczył w zorganizowanym przez BioEnergy Project wyjeździe do niemieckich biogazowni w Sauen i Ketzin, nadal miał obawy związane z lokalizacją tego przedsięwzięcia w sąsiedztwie siedlisk ludzkich. W poprzedzającej sesję miejską rozmowie z Wieściami podnosił, że Niemcy budują bioogazownie w odległości co najmniej kilometra od zabudowy mieszkaniowej i że budują je albo na wsiach przy gospodarstwach rolnych, które w ten sposób utylizują odpady lub gnojowicę, albo w miejskich strefach przemysłowych, które nie sąsiadują bezpośrednio z domami mieszkalnymi. Jedna z niemieckich biogazowni funkcjonująca przy gospodarstwie rolnym zapisała się w jego pamięci nie najlepiej - po odbiór masy pofermentacyjnej podjechał zabrudzony ciągnik z beczkowozem. Zapamiętał też zabrudzoną drogę dojazdową do biogazowni. Na sesji miejskiej Sylwester Colonna-Walewski informował radnych, że w biogazowni w Sauen oprócz kiszonki wykorzystywana jest także śruta, która jest po prostu tańsza. Pytaliśmy, czy to nie problem zmienić rodzaj wsadu. Usłyszeliśmy "Kein problem". - relacjonował rozmowę z niemieckimi inżynierami - To tylko kwestia zmiany parametrów w komputerze. Stąd obawa, że do kiszonki może być w przyszłości gnojowica lub odpady poubojowe. Mieszkańców nie uspokoiły zapewnienia szefa BioEnergy Project Grzegorza Grzyba, że nie zamierza on korzystać z gnojowicy i odpadów poubojowych, tylko z kukurydzy i trawy i tylko tych surowców dotyczy karta inwestycji. Poważne wątpliwości w tej materii zasiała na sesji wypowiedź radnego Grzegorza Urbanika, który oznajmił, że dowiedział się, iż przedstawiciel inwestora dopytywał o ubojnie na terenie gminy Głowno i ewentualne z nich odpady. Wójt gminy Głowno Marek Jóźwiak potwierdził we wczorajszej rozmowie z Wieściami, że około 1,5 tygodnia temu zjawił się u niego pan, który dopytywał o ubojnie i odpady poubojowe na terenie gminy Głowno, ale nie potrafił jednak przypomnieć sobie, czy chodziło o firmę Bioenegry Project. Burmistrz Brzeski wyjaśnił Wieściom, że w tym samym czasie do niego oraz do wójta Jóźwiaka, którego polecił, przyjechał przedstawiciel innej firmy i faktycznie wypytywał o lokalne ubojnie, jednakże zapewnił, że nie była to firma BioEnergy Prroject. Protestujący mieszkańcy nabrali jednak obaw, że mimo zapewnień Grzegorza Grzyba, iż w biogazowni wykorzystywana będzie tylko kiszonka traw i kukurydzy, w przyszłości może się to zmienić. Piotr Kapusta - kolejny głownianin przeciwny lokalizacji biogazowni w sąsiedztwie zabudowań mieszkalnych - proponował, by w sytuacji, gdyby biogazownia ta miała być wybudowana przy ul. Kopernika, władze miasta zastrzegły, że inwestor nie może zmienić jej technologii.