- Rodzice skarżą się, że w szkole zaproponowano uczniom napisanie oświadczeń, w których mieli zadeklarować rezygnację ze zdawania matury w zamian za pozytywne oceny na zakończenie trzeciej klasy - tłumaczyła Skibicka. Dodała, że uczniów do podpisania rezygnacji z matury "namawiać mieli nauczyciele". Według Skibickiej, z list na egzamin pisemny z języka polskiego skreślono ponad 30 uczniów i prawdopodobnie trzech z nich nie zostało wpuszczonych do sali egzaminacyjnej. Jak dowiedziała się PAP, większość z tych osób podpisała zobowiązania dotyczące rezygnacji ze zdawania matury. Dyrektor Zespołu Szkół, Marek Dobek, twierdzi, że maturzyści nie byli zmuszani do podpisywania oświadczeń, a na egzamin nie weszła tylko jedna osoba spośród tych, które w piątek rano stawiły się w szkole. - Jeden uczeń napisał podanie, w którym poinformował, że nie chce przystąpić do egzaminu maturalnego z języka polskiego. Nie znalazł się więc na liście zdających z oczywistych względów. W piątek rano przypomniało mu się, że mógłby zdawać egzamin maturalny. O innych przypadkach nic nie wiem - mówił dyrektor. Sprawę tę bada obecnie Okręgowa Komisja Egzaminacyjna w Łodzi. Wiceminister edukacji Mirosław Orzechowski powiedział na piątkowej konferencji prasowej, że pojawiające się w mediach informacje na ten temat, podawane są "przedwcześnie". - Do nas dochodzą pogłoski, że gdzieś tam podobno była taka historia. Poprosiłem o sprawdzenie wiarygodności tych informacji. Jeśli taka sytuacja miała miejsce, to przede wszystkim trzeba ustalić dlaczego - tłumaczył Orzechowski. Jego zdaniem, sytuacja, w której uczeń ujęty w wykazie maturzystów nie zostaje wpuszczony na egzamin, nie może mieć miejsca. Zastrzegł, że na razie nie wiadomo, czy właśnie tak się stało. - To są wstępne informacje. Kurator z tego obszaru jest powiadomiony i jeśli sprawa się potwierdzi, wtedy będą sankcje wobec dyrektora szkoły - zapowiedział wiceminister.