Pani Joanna pracuje w dużej międzynarodowej firmie. Punktualność to jedna z wartości, do której jej szefowie przywiązują ogromną wagę. Pracownicy odbijają tu karty zegarowe na początku i końcu dnia pracy. Spóźnienia są bezlitośnie karane. Traci się za nie pokaźne premie. Dlatego pani Joanna zawsze wyjeżdża z domu tak, by się nie spóźnić. Wie, że po Łodzi jeździ się gorzej niż po zbombardowanym Libanie, więc na drogę do pracy przeznacza dwa razy więcej czasu niż dawniej. Kilka dni temu omal nie dostała zawału, gdy o godzinie ósmej zamiast przekroczyć drzwi firmy była... w połowie drogi. Stała w korku w okolicach ronda Lotników Lwowskich. Kolejnego dnia wyjechała jeszcze pół godzinny wcześniej i chciała objechać zakorkowaną trasę. Na nic się to nie zdało, bo inni kierowcy też potrafią kombinować z trasami objazdów. Efekt? Drugie spóźnienie z rzędu. - To dla mnie oznacza utratę tysiąca złotych - żali się redakcji "Echa Miasta" pani Joanna. - Właśnie rozważam pomysł, czy nie pozwać zarządców dróg do sądu i wywalczyć zwrot straconych pieniędzy i odszkodowanie za utratę opinii sumiennego pracownika. Pod sąd ich Pani Elżbieta pracuje w sąsiedztwie Teatru Wielkiego. W jej firmie również restrykcyjnie przestrzega się punktualności. Listy obecności znikają tu punktualnie o godzinie ósmej. Spóźnialscy także tracą premię. - Żeby się nie spóźniać, wyjeżdżam z domu bladym świtem. A i tak nie ma gwarancji, że zdążę na czas - skarży się łodzianka. I nic dziwnego, bo coraz trudniej znaleźć jej nierozkopaną drogę do pracy. Kościuszki, Narutowicza, Sterlinga... - Sterczę w korkach i w drodze do pracy, i w drodze powrotnej. To stracone półtorej godziny, które mogłabym poświęcić dziecku. Za taki bałagan ktoś powinien zapłacić stanowiskiem. Też zastanawiam się, czy nie walczyć w sądzie o zadośćuczynienie za stracone premie i czas - mówi kobieta. Procedura jest prosta. Trzeba oszacować straty, napisać pozew i zebrać dowody. Tylko czy są szanse na zwycięstwo przed sądem? - Moim zdaniem nie ma postaw prawnych do tego, by domagać się zadośćuczynienia od Zarządu Dróg i Transportu. To dlatego, że prawie niemożliwe jest udowodnienie mu winy - mówi Maciej Lenart, adwokat i były radny. - Władze Łodzi z pewnością broniłyby się, twierdząc, że remonty należą do ich obowiązków i właśnie nie remontując, naraziłyby się na falę pozwów ze strony kierowców, którzy uszkodzili samochody przez dziury w jezdniach. Szans można by natomiast szukać w ustawie o drogach publicznych. Może tam są jakieś wytyczne dotyczące planowania i harmonogramu prac - dodaje Lenart. Odrobinę więcej optymizmu wyraża profesor Małgorzata Pyziak-Szafnicka, kierownik katedry prawa cywilnego na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Łódzkiego. Ale i ona jest sceptyczna. - To byłaby bardzo skomplikowana i trudna dowodowo sprawa. Ciężko byłoby udowodnić związek przyczynowy między utratą, na przykład, premii a korkami w mieście. Ale można spróbować, przecież sędziowie też tracą czas w korkach... - zastanawia się profesor Pyziak-Szafnicka i już poważniej dodaje: Warto poszukać zapisów o obowiązku utrzymania ciągłości ruchu przez zarządców dróg. To ważne, by znaleźć przepis, który ewentualnie łamie Zarząd Dróg i Transportu. W korkach tracimy czas, a czas to pieniądz. Absurd goni absurd Najbardziej irytujący jest brak solidnej strategii remontów. Przykłady? Rondo Lotników Lwowskich w ciągu ostatnich kilku miesięcy jest częściowo nieprzejezdne już trzeci raz. A wystarczyłoby wszystkie remonty zrobić za jednym zamachem. Aleja Kościuszki: najpierw przez wiele miesięcy była częściowo zamknięta w związku z budową ŁTR, teraz w związku z wymianą nakładki asfaltowej. Można to było zrobić od razu? Ulica Zachodnia: w październiku skończy się kilkumiesięczny remont, ale po kilku dniach znów nie będzie można tędy jeździć, bo zaczyna się kolejny. To najjaskrawsze przykłady tego, że planowanie działań nie jest mocną stroną szefów ZDiT. - Jeśli chodzi o przebudowę ul. Zachodniej, to dokumentację przygotowała Manufaktura. W trakcie robót nasi inżynierowie doszli do wniosku, że warto dobudować jeszcze jeden pas na ul. Ogrodowej dla skręcających w prawo w Zachodnią. Roboty na rondzie zaczęliśmy w ubiegłym tygodniu, wcześniej korki były spowodowane pracami związanymi z Łódzkim Tramwajem Regionalnym, które nadzorowało MPK - tłumaczy się Aleksandra Mioduszewska, rzecznik ZDiT, lecz to wątpliwe usprawiedliwienie, bo obie spółki są miejskie i dość łatwo byłoby ustalić wspólną strategię. Ale jest jeszcze coś, z czego ZDiT nawet nie stara się tłumaczyć. Opóźnienia. Ostatni remont ronda Lotników zaczął się z tygodniowym poślizgiem. Nikt nie raczył się z tego wytłumaczyć. W periodyku ZDiT "Korkociąg" można zaleźć inny przykład przechodzenia do porządku dziennego nad opóźnieniami. W numerze 9 była informacja, że przejazd przez skrzyżowanie Paderewskiego i Tuszyńskiej będzie zamknięty do 16 lipca. Dwa numery później informacja uległa "drobnej" korekcie. Gazetka informowała, że nie da się przejechać do połowy sierpnia. Do tego prace posuwają się w ślamazarnym tempie. W oczy kłuły fragmenty remontów, gdzie przez wiele tygodni nic się nie działo, albo panowie w pomarańczowych kamizelkach zwyczajnie się nudzili. - W Warszawie wymagamy od firm remontujących drogi, by gdzie tylko można pracowali na trzy zmiany. Wówczas modernizacja jest mniej uciążliwa i trwa znacznie krócej - mówi Adam Sobieraj z warszawskiego Zarządu Dróg Miejskich. A jak jest w Łodzi? - Remontujemy centrum i ekipy nie mogą pracować na trzy zmiany, bo obowiązuje cisza nocna. Kiedy remontowaliśmy al. Włókniarzy przez dwie noce wywożono stary asfalt. Wówczas wybuchała awantura, mieszkańcy mieli do nas ogromne pretensje - broni się Aleksandra Mioduszewska z łódzkiego ZDiT. Andrzej Adamczewski andrzej.adamczewski@echomiasta.pl To nie koniec W tym tygodniu rozpoczną się remonty na kolejnych ulicach. Utrudnień w ruchu należy się spodziewać m.in. na Piłsudskiego od Wodnej do Kopcińskiego, Puszkina, Traugutta, Kopcińskiego i Szczecińskiej. Prace potrwają do końca października. Rozpisano także przetarg na przebudowę Pabianickiej. Jedyna dobra wiadomość jest taka, że zakończy się remont. ul. Narutowicza. Szacujemy straty Ile mogą kosztować nas spóźnienia spowodowane remontami dróg 1.200 - zł to średnia kwartalna premia, jaką traci się po zaledwie 9 spóźnieniach w ciągu trzech miesięcy w jednej z łódzkich prywatnych szkół 20-40 zł - to kara za godzinę spóźnienia po dziecko do przedszkola. Stosuje ją wiele łódzkich placówek. 40-50 zł - tyle traci się za opuszczoną przez korki lekcję języka angielskiego bezcenne - nerwy stracone w korkach, stracona opinia solidnego pracownika, uraz wywołany u dziecka tym, że rodzice nie przyszli po nie na czas do przedszkola