Kilka dni temu do jednego z łódzkich szpitali trafiła mała Weronika, która miała m.in. kłopoty z oddychaniem. W trakcie przeprowadzonych badań w jej organizmie odkryto ślady narkotyków, prawdopodobnie pochodzących z grupy środków zbliżonych do morfiny. O zdarzeniu powiadomiono policję. Funkcjonariusze policji przeszukali z użyciem psów mieszkanie, w którym przebywało dziecko, zatrzymano jej rodziców oraz zabezpieczono m.in. próbki żywności. Jak poinformował w czwartek rzecznik policji w Łodzi podinsp. Mirosław Micor, w mieszkaniu nie znaleziono żadnych śladów narkotyków. Sprawę przejęła łódzka prokuratura. Przesłuchała ona już w charakterze świadków rodziców dziecka. Mieli oni stwierdzić, że nie wiedzą, w jaki sposób Weronika zatruła się narkotykami. - Prowadzone są w tej sprawie dalsze czynności. Zleciliśmy wykonanie badań specjalistycznych przez zakład medycyny sądowej w Krakowie, zleciliśmy policji dalsze czynności procesowe, które będą m.in. polegały na przesłuchaniu dalszych świadków - powiedziała prokurator Katarzyna Klimczak. Dodała, że w chwili obecnej brak podstaw, żeby komukolwiek przedstawić zarzuty. Wyjaśniła, że dziecko przebywało pod stałą opieką rodziców i innych członków rodziny. Wychodziło na spacer w towarzystwie osób dorosłych. - Na razie badamy, w jaki sposób mogło dojść do tego, że w organizmie dziecka ujawniono ten środek. W dalszej kolejności będą wykonywane czynności, które ewentualnie będą mogły prowadzić do postawienia komuś zarzutu zaniedbania i nieodpowiedniego sprawowania opieki nad dzieckiem - powiedziała Klimczak. Prokurator odniosła się również do niektórych doniesień prasowych, z których wynika, że narkotyk mógł być w kaszce mannie, które dziecko wcześniej zjadło. - Ta informacja nie jest w żaden sposób potwierdzona. Materiał został zabezpieczony do badań. Absolutnie nie można mówić, żeby takie środki tam się znajdowały, ponieważ dopiero w dniu dzisiejszym (czwartek - red.) materiał porównawczy przekazano do Krakowa. Opinii należy spodziewać się w ciągu kilku tygodni - powiedziała. W maju w Warszawie głośna była sprawa 12-letniej uczennicy, która zasłabła podczas zajęć. W jej moczu również lekarze wykryli morfinę i pojawiła się wersja, że dziecko mogło przedawkować heroinę. Nie potwierdził tego jednak powołany biegły. Według niego, ślady morfiny w moczu mogły być efektem wcześniejszego leczenia dziecka. Stosuje się ją bowiem w przypadku obrzęku płuc, przy problemach z oddychaniem. Także policjanci nie znaleźli dowodów na to, że dziewczynka mogła brać narkotyki. Marty nie udało się uratować - zmarła w szpitalu. Przyczyny jej śmierci wyjaśnia prokuratura, która czeka teraz na wyniki różnego rodzaju badań toksykologicznych. Rozpatrywana jest m.in. wersja przedawkowania leków.