Akt oskarżenia w tej sprawie trafił już do Sądu Okręgowego w Łodzi. Obu oskarżonym - 20-letniemu Tomaszowi D. i o dwa lata starszemu Przemysławowi K. - grożą kary od trzech do 15 lat więzienia - powiedział w środę rzecznik łódzkiej prokuratury okręgowej Krzysztof Kopania. Do napadu na hurtownię z artykułami tytoniowymi przy ul. Kasprzaka doszło 16 stycznia tego roku. Nad ranem do pomieszczeń biurowych weszło dwóch mężczyzn. Byli ubrani na ciemno, na głowach mieli kaptury. Grożąc dwoma pistoletami, sterroryzowali obsługę i zażądali wydania pieniędzy. Był to dzień, gdy do hurtowni przyjeżdżali przedstawiciele handlowi, rozliczając się z utargów. Sprawcy zachowywali się tak, jakby wiedzieli, gdzie były przechowywane pieniądze. Zrabowali ponad 334 tys. zł. Gotówkę zapakowali do kartonowego pudełka i uciekli pieszo. W pościg za napastnikami ruszyło kilku pracowników hurtowni, zaalarmowanych przez kasjerki. Ten niecodzienny widok zwrócił uwagę kierowcy hondy, który włączył się do pościgu i wjechał na chodnik, odcinając drogę ucieczki bandytom. Jeden z nich wycelował w niego broń i zagroził, że go zabije. Pomimo tego 24-letni kierowca hondy wysiadł z auta i pomógł ich obezwładnić. Napastnicy przekazani zostali w ręce policjantów. Znaleziono przy nich broń, której użyli podczas napadu - pistolet gazowy SUPER-PP oraz replikę pistoletu Walther na plastikowe kulki. Zabezpieczono też większość zrabowanych pieniędzy - 317 tys. zł. Kilkanaście tysięcy sprawcy zgubili podczas ucieczki i nie udało się ich odnaleźć. Sprawcami napadu okazali się łodzianie w wieku 20 i 22 lat. Prokuratura zarzuciła im dokonanie rozboju z użyciem niebezpiecznego narzędzia. Tomasz D. jest także oskarżony o grożenie bronią kierowcy hondy. W śledztwie 20-latek przyznał się do winy i złożył obszerne wyjaśnienia; drugi ze sprawców nie przyznał się i odmówił wyjaśnień. Tomasz D. przyznał, że na pomysł rozboju wpadł, gdy przebywał w areszcie i przypadkowo usłyszał rozmowę innych osadzonych. Do napadu miała ich skłonić trudna sytuacja finansowa.