Pisze on, że, aby utrudnić życie przybytkom uciech, ministerstwo spraw wewnętrznych wysyła do nich wszystkie dostępne służby: policjantów, strażaków, skarbówkę, straż graniczną, inspekcję pracy, sanepid, a nawet - po raz pierwszy w historii - nadzór budowlany. Na biurko wojewody łódzkiego i dyrektorów większości służb trafiło pismo sygnowane przez wiceministra spraw wewnętrznych Marka Surmacza, w którym zaleca "stałe podejmowanie czynności kontrolno- koordynujących (...) w celu eliminowania zagrożeń i problemów wynikających z funkcjonowania tzw. agencji towarzyskich, salonów masaży oraz klubów "odnowy biologicznej" (cudzysłów pochodzi od ministra) - wyjaśnia gazeta. Dla inspektorów nadzoru budowlanego to pierwszy raz, więc czują się trochę niepewnie. - My pracujemy w dzień, a agencje, o ile się orientuję, raczej w nocnych godzinach, więc trudno powiedzieć, jak te kontrole będą wyglądały - zastanawia się Marian Głowacki, zastępca wojewódzkiego inspektora nadzoru budowlanego w Łodzi. Są też pewne rozbieżności, co ma kontrolować nadzór budowlany. Rury do tańca? Inspektorzy w Bełchatowie sprawdzą po prostu, czy aktualne są przeglądy budynku i czy nie brakuje żadnych pozwoleń. Antoni Sokalski, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego w powiecie łódzkim wschodnim, ma inny pomysł. - Przyjrzymy się tym obiektom jako budynkom użyteczności publicznej. Na przykład sprawdzimy, czy bez problemu dostaną się tam osoby niepełnosprawne - wyjaśnia redakcji. Ministerstwo spraw wewnętrznych nie życzy sobie tego rodzaju instytucji "użyteczności publicznej" i stąd zmasowana akcja. Chodzi o skuteczne nękanie, aby zaprzestały działalności. Oficjalnie jednak jest to walka z przestępczością - zauważa "Dziennik Łódzki".