Według wstępnych ustaleń, 25-letnia mieszkanka Sieradza kupiła od 73-letniej mieszkanki Łodzi działkę. Po sfinalizowaniu transakcji "nowa" właścicielka skontaktowała się ze swym znajomym 17-letnim sieradzaninem i umówiła się na spotkanie. We wskazane miejsce przyjechała ze swoim 46-letnim ojcem. Ten oświadczył koledze córki, że "jest robota", za którą może dostać 2 tys. zł. Poinformował nastolatka, że na stacji kolejowej Sieradz Warta będzie czekała na pociąg starsza kobieta, której ma skraść torebkę z pieniędzmi. Po upewnieniu się, że kobieta jest na peronie, chłopak podbiegł do niej i wyrwał jej torebkę, a następnie zaczął uciekać w kierunku mostu, gdzie mieli na niego czekać ojciec z córką. Przebywający w pobliżu zdarzenia ludzie usłyszeli krzyk kobiety i zaczęli gonić złodzieja. Jeden z przechodniów zadzwonił pod nr 997. Uciekający napastnik, widząc jak maleją jego szanse na ucieczkę, zadzwonił do swych zleceniodawców, aby czekali na niego pod zakładem karnym, gdyż nie zdąży dobiec w umówione wcześniej miejsce. - Ku wielkiemu zdumieniu uciekiniera, pod więzieniem nie czekali jego znajomi, lecz policyjny radiowóz. Policjanci zatrzymali nastolatka i odzyskali skradzione kobiecie 10 tys. zł - powiedziała Kulawiecka. 25-latce przedstawiono zarzut zlecenia kradzieży, natomiast jej ojcu dodatkowo jeszcze pomocnictwo w dokonaniu tego przestępstwa, za co grozi im do 5 lat pozbawienia wolności. Taka sama kara grozi również 17-latkowi, który dokonał kradzieży pieniędzy.