- Do kitu z takim wymiarem sprawiedliwości w Polsce - powiedział Matusewicz dziennikarzom, tuż przed wejściem do zakładu karnego, w którym ma spędzić jeszcze dwa lata i dziewięć miesięcy. Według b. prezydenta Piotrkowa Tryb. i b. marszałka woj. łódzkiego nie ma żadnych dowodów, które wskazywałyby, że popełnił on przestępstwo. - Marek Kubiak, który został namówiony do poświadczenia nieprawdy, próbuje wycofać się z tego, ale tak się chłopak zagmatwał, że sam namówił świadków do składania fałszywych zeznań i teraz nie może się z tego wycofać - mówił Matusewicz. - Wydawało mi się, że 7 lat temu, dokonałem czynu odważnego. Byłem mocno przekonany, że w Wojewódzkim Funduszu Ochrony Środowiska w Łodzi mogła być korupcja i głośno o tym powiedziałem. Zażądałem przeprowadzenia tam kontroli. Ku mojemu kompletnemu zaskoczeniu, w wyniku sugestii prokuratury łódzkiej, wskazany przeze mnie prezes funduszu Marek Kubiak powiedział, że to ja brałem te pieniądze. Kiedy zatrzymano mnie, sądziłem, że to jest "Proces" Kafki - podkreślił Matusewicz. Pytany przez dziennikarzy, dlaczego trafił do zakładu karnego odpowiedział, że "tak trzeba". Uważa on, że gdyby był marszałkiem województwa reprezentującym inną partię niż SLD, wówczas nikt nie "fabrykowałby przeciwko niemu pomówień". Zwrócił się z apelem do sędziów, w związku z rozprawą kasacyjną wyznaczoną na 5 czerwca w Warszawie, by "przeczytali dokładnie dokumenty". B. prezydent Piotrkowa Tryb. zarzucił prokuratorom, którzy prowadzili jego sprawę, że na jego osobie "zrobili karierę". Rzecznik łódzkiej prokuratury okręgowej Krzysztof Kopania uważa zarzuty Matusewicza za "bezpodstawne". - W prowadzonym przeciwko niemu postępowaniu zebrano bardzo rzetelny materiał dowodowy, który był szczegółowo weryfikowany przez sąd. Wyrok skazujący, który zapadł w tej sprawie, świadczy o tym, że zebrane dowody nie budziły wątpliwości. Matusewicz skazany został za pospolite przestępstwo korupcyjne, nie mające związku z jakąkolwiek działalnością polityczną. Podnoszone argumenty są tożsame z prezentowaną od początku linią obrony, która nie była przekonywująca dla sądów obu instancji, wyrokujących w tej sprawie - czytamy w oświadczeniu prokuratury okręgowej w Łodzi. Matusewicz został skazany za to, że latach 1999-2000, kiedy był marszałkiem województwa łódzkiego, żądał korzyści majątkowych o łącznej wartości nie niższej niż 540 tys. zł; przyjął ponad 49 tys. zł, w tym dla siebie ponad 24 tys. zł. Jego działania - zdaniem sądu - podyktowane były m.in. "zaspokojeniem potrzeb Sojuszu Lewicy Demokratycznej" (Matusewicz był w tym czasie działaczem SLD). Uznając go za winnego, sąd przyjął za wiarygodne zeznania kluczowego świadka w tym procesie, b. prezesa Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Łodzi Marka K. (oskarżonego w innym procesie), z których wynika, że Matusewicz żądał i przyjmował od niego korzyści majątkowe. Zdaniem sądu, zeznania te poparte były też innymi dowodami. B. prezydent konsekwentnie nie przyznaje się do winy. Złożył już w tej sprawie kasację do Sądu Najwyższego. Po uprawomocnieniu się wyroku Matusewicz zwrócił się do Sądu Okręgowego w Łodzi z wnioskiem o odroczenie wykonalności kary, motywując swoją prośbę względami rodzinnymi. Ten jednak wniosku nie uwzględnił. Decyzję sądu okręgowego podtrzymał sąd apelacyjny. B. prezydent Piotrkowa Tryb. odpowiada również - wraz z 22 innymi osobami - w głośnej sprawie niegospodarności w Wojewódzkim Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Według prokuratury, w związku z działalnością oskarżonych Fundusz stracił ponad 42 mln zł. Obok prezydenta na ławie oskarżonych zasiadają m.in. b. "baron" SLD Andrzej Pęczak, b. prezes Funduszu Marek K. oraz b. członkowie zarządu i rady nadzorczej tej instytucji, powiązani z SLD i PSL. Grozi im kara do 10 lat więzienia. W kwietniu rozpoczął się proces Pęczaka, którego prokuratura oskarżyła m.in. o pomocnictwo w oszustwie i płatnej protekcji oraz przyjęcie łapówki. Obok b. posła SLD na ławie oskarżonych zasiada jeszcze dziesięć osób, w tym także Matusewicz, jak również b. prezes klubu piłkarskiego Widzew i b. wiceprezydent Szczecina Mirosław Cz. oraz współwłaściciel Widzewa, biznesmen Andrzej P