Przykłady maltretowania i zabijania zwierząt można mnożyć. Jeden z drastyczniejszych przykładów okrucieństwa wobec psa to próba dobicia czworonoga przez właściciela w miejscowości Nowe Skalmierzyce. Suczka Saba wpadła pod samochód, a po tym zdarzeniu właściciel zamiast udać się z nią do weterynarza, zaczął uderzać jej ciałem w chodnik. Inna tragiczna sytuacja miała miejsce w Głogowie, gdzie 21-latek zabił psa, bo ten szczekał i przeszkadzał mu w libacji. Mężczyzna za ten czyn trafił do aresztu jedynie na dwa miesiące. Ile też jest psów, które podczas zimowych mrozów zdechły z wyziębienia przywiązane ciężkim łańcuchem do budy. W niektórych dzikich schroniskach zwierzęta zdychają z głodu, brodząc we własnych odchodach. O tym także się nie mówi, choć to codzienność. Okrucieństwo to codzienność Sytuacje maltretowania zwierząt są na porządku dziennym. - Tylko w 2010 roku policjanci wszczęli ponad 3200 postępowań dotyczących przestępstw popełnianych wobec zwierząt, ponad połowa dotyczyła znęcania się nad zwierzętami - powiedział Polskiej Agencji Prasowej Waldemar Jarczewski, wiceszef policji zajmujący się prewencją. - Podjęliśmy decyzje m.in. o powołaniu w każdej komendzie wojewódzkiej koordynatorów, którzy zajmują się zwalczaniem przestępczości związanej z handlem zwierzętami. Pod koniec ubiegłego roku rozszerzyliśmy ich zadania o zwalczanie przestępstw polegających na maltretowaniu zwierząt - zaznaczył Jarczewski. Małe kary dla zwyrodnialców Dramatyczne zdarzenia ujawnione przez media rozpoczęły publiczną dyskusję nad kwestią kar dla okrutnych właścicieli czworonogów. Niestety, problem jest często bagatelizowany i większości ludzi wydaje się całkiem marginalny. Gdy media nie podają do szerokiej wiadomości tragicznych informacji, nie publikują filmów przedstawiających drastyczne sceny i nie opowiadają o krzywdach wyrządzanych przez właścicieli swoim pupilom, to tak naprawdę sprawa nie istnieje. Kary dla ludzi maltretujących zwierzęta są w opinii większości społeczeństwa zbyt małe. Pod petycjami sprawiedliwego rozpatrzenia sprawy zabójstwa psa husky z Lipnicy Małej podpisało się tysiące internautów, lecz to tylko kropla w morzu potrzeb. Zabicie psa ze szczególnym okrucieństwem jest obciążone maksymalnie dwuletnim wyrokiem. Społeczna szkodliwość tego czynu jest według sądów mała, więc właściciele w gruncie rzeczy pozostają bezkarni. Tak pozostawiona kwestia prawna powoduje, że przypadki znęcania mnożą się, bo nie można ponieść de facto za to żadnej większej konsekwencji. Ludzka obojętność Nawet mimo oczywistej sytuacji znęcania się nad zwierzęciem, ludzie przechodzący obok, zupełnie nie reagują. - Znieczulica społeczna związana jest głównie z tym, że temat znęcania się nad zwierzętami jest tematem drugorzędnym, przemilczanym. Można wręcz powiedzieć, że jest ciche, społeczne przyzwolenie na takie akty. Ludzie muszą zdać sobie sprawę z tego, że reagując na znęcanie, okazują swoje człowieczeństwo, nie traktują zwierzęcia jak rzecz, a przez to dbają o swoje przyszłe bezpieczeństwo. Kolejnym aspektem braku reakcji jest strach i niewiedza gdzie mogą to zgłosić - mówi Wioleta Pawlik-Nowacka - działaczka stowarzyszenia walczącego z przemocą wobec zwierząt. - Jest wiele organizacji, które zajmują się przypadkami znęcania się nad zwierzętami. Policja i straż miejska również mają obowiązek reagować w takich sytuacjach - dodaje. Zwierzęta w niepowołanych rękach Z zabójstwem psa w Lipnicy wiąże się jeszcze jedna kwestia - odpowiedzialności władz schroniska za wydawanie zwierząt w niepowołane ręce. Pracownicy większości przytulisk nie sprawdzają ludzi, którzy decydują się zabrać czworonoga. Dlaczego tak się dzieje? - Problem schronisk, które oddają zwierzęta w niepowołane ręce, tkwi głównie w nieodpowiednim zarządzaniu. Często osoby zatrudnione na posadzie dyrektora schroniska nie mają odpowiednich kwalifikacji i wiedzy, aby sprawować taką funkcję. Wolą oddać zwierze komukolwiek i zrobić miejsce w schronisku niż borykać się z problemem przepełnienia. Tyle tylko, że nie jest to rozwiązanie długoterminowe. Zwierzak oddany nieodpowiedniej osobie prawdopodobnie wróci do schroniska. Kolejnym aspektem związanym z problemem niesprawdzania osób adoptujących zwierzaka są oczywiście pieniądze, a co za tym idzie nieodpowiednia kadra pracownicza - mówi Pawlik-Nowacka. Nic się nie zmienia Mimo tragicznych zdarzeń, społeczeństwo nie wykazuje większego zainteresowania tematem maltretowania zwierząt. - Większość społeczeństwa sprzeciwia się złemu traktowaniu zwierząt, natomiast spycha ten problem na dalszy plan. W chwili, gdy pojawia się akcja związana z prawami zwierząt i jest o niej głośno, ludzie chętnie się do niej przyłączają. Dlatego należy mówić o przypadkach znęcania się nad zwierzętami, aby uświadomić ludziom, że pomaganie zwierzakom to nie tylko jednorazowa akcja, ale codzienne wykazywanie zainteresowania - mówi Wioleta Pawlik-Nowacka. Stop wobec przemocy Wydarzenia jakie miały miejsce ostatnio w naszym kraju zmobilizowały grupę miłośników zwierząt do podjęcia działań. W celu wyrażenia społecznego sprzeciwu wobec przemocy, jaka spotyka na co dzień wiele czworonogów, uczestnicy "Marszu (NIE)Milczenia - stop przemocy wobec zwierząt", przejdą 13 lutego ulicami kilku większych polskich miast. Chcą pokazać ludziom, jak wiele krzywdy doznają stworzenia, które same nie mogą się obronić przed agresją ich właścicieli. Jak zapewniają organizatorzy akcja jest w pełni pokojowa. - Pragniemy za jej pośrednictwem pokazać społeczeństwu, że maltretowanie, które często prowadzi do śmierci zwierząt jest wynaturzeniem i zmierza do patologii. Chcemy zakorzenić w ludziach przekonanie, że zwierzęta czują i cierpią oraz, że zasługują na opiekę i szacunek człowieka - mówią przedstawiciele Stowarzyszenia. Głęboka wiara w sukces Organizatorzy planowanego marszu przeciw przemocy wobec zwierząt wierzą głęboko w sukces planowanej akcji. Mają nadzieję, że manifestacja przyczyni się do zmiany obojętnego podejścia ludzi do sprawy bestialskiego zabijania czworonogów. - Należy uświadomić społeczeństwo, że znęcanie, bicie oraz zabójstwa zwierząt są wynaturzeniem i należy reagować oraz mówić o tym. Najlepszym sposobem, aby zmniejszyć ludzką znieczulicę jest przekonanie ludzi, aby reagowali na akty przemocy wobec wszystkich zwierząt. Podstawową przyczyną takiego postępowania jest fakt, że zwierzęta nie obronią się same, ponieważ są od nas uzależnione i ufają nam. Jeżeli będziemy mówić o przemocy wobec czworonogów i czynnie reagować - temat ten przestanie być tematem tabu, zapomnianym, przemilczanym, nie godnym uwagi, a sami sprawcy zaczną się obawiać reakcji społeczeństwa. Inni zaczną patrzeć im na ręce i głośno o tym mówić - podsumowuje Wioleta Pawlik-Nowacka. "Marsz (NIE)Milczenia - stop przemocy wobec zwierząt"odbędzie się 13 lutego (niedziela) o godzinie 13.00. w Łodzi ( ul. Piotrkowska na odcinku Pl. Wolności/ul. Próchnika ) a także w Gdańsku, Poznaniu i Krakowie. Barbara Możdżeń