Zdaniem dr Piotra Szukalskiego z Instytut Socjologii Uniwersytetu Łódzkiego, ostatnie ćwierćwiecze to okres, w którym wyraźnie i w stałym tempie zmniejsza się liczba mieszkańców Łodzi. W szczytowym okresie, w latach 1988-1989, liczba mieszkańców miasta nieznacznie przekraczała 850 tys. Natomiast na koniec ubiegłego roku mieszkało w Łodzi 737 tys. osób, zaś obecna liczba mieszkańców to ok. 733 tys. Z drugiego miejsca na trzecie Choć poza Warszawą inne największe polskie miasta też w ostatnich latach odczuwają zmniejszanie się liczby mieszkańców, skala tego zjawiska w Łodzi jest największa. Obecnie Łódź zamieszkuje o 16 proc. mieszkańców mniej niż ćwierć wieku temu; w przypadku innych wielkich miast różnice są najwyżej kilkuprocentowe. - Następuje marginalizacja demograficzna Łodzi, która z drugiego miejsca w Polsce spadła na trzecie (po Warszawie i Krakowie - PAP). W najbliższej przyszłości Łódź będzie pozostawać na trzecim miejscu, ale w przeciwieństwie do innych największych polskich miast, będzie charakteryzować się najszybszym tempem spadku liczby ludności, a na dodatek ma być w tym mieście najbardziej zaawansowany proces starzenia się ludności - dodał. Spadek jest nieunikniony Dalszy spadek liczby ludności Łodzi - zdaniem naukowca - w nadchodzących latach jest nieunikniony. Już od połowy lat 80. ub. stulecia liczba zgonów jest corocznie większa od liczby urodzeń, zaś w ostatnich latach z reguły różnica ta wynosi rocznie ok. 3,5-4 tys. osób. Według Szukalskiego należy oczekiwać, iż ujemny przyrost naturalny w najbliższych 10 latach osiągać będzie rocznie poziom 4-5 tys. osób. Związane jest to z szybkim podwyższaniem się liczby osób starszych, wciąż bardzo wysoką umieralnością i spodziewaną niską skłonnością łodzianek do posiadania potomstwa. Jest to również efekt dochodzenia do wieku 25-30 lat, czyli wieku typowych łódzkich rodziców, osób urodzonych w drugiej połowie lat 80. i w latach 90., czyli w okresie, gdy szybko obniżała się liczba urodzeń w Łodzi. Dodatkowo w ostatnich latach Łódź była miastem odznaczającym się ujemnym saldem migracji. Odpływ ludności przewyższał napływ o 1,5 tys. osób. Ludzi i klientów będzie ubywać Ten proces dotyczy także innych wielkich miast i związany jest przede wszystkim ze wzrostem znaczenia imigracji na tereny podmiejskie wchodzące w skład metropolii. Jednak w przypadku metropolii łódzkiej wzrost ludności pozostałych obszarów metropolii nie rekompensuje spadku liczby ludności samej Łodzi. W rezultacie oczekiwać należy utrzymywania się ujemnego przyrostu rzeczywistego na poziomie 5-6 tys. osób, w rezultacie czego liczba ludności Łodzi w roku 2035 osiągnie liczbę ok. 578 tys. - zauważył Szukalski. - To nie chodzi tylko o to, że mniej więcej 6 tys. rocznie ludzi będzie ubywać. Zmniejszać się będzie lokalny rynek, o tyle mniej będzie potencjalnych klientów. Ale również z uwagi na starzenie się ludności, następować będzie zmiana struktury ludności - mniej młodych, więcej starszych osób. Zmniejsza to również atrakcyjność inwestycyjną Łodzi - podkreślił naukowiec. Jego zdaniem, to wszystko jest bardzo silna wskazówka pokazująca, iż niestety czynnik czysto demograficzny będzie działał na niekorzyść Łodzi. - Pytanie, czy jesteśmy w stanie wykorzystać szansę, jaką jest np. Nowe Centrum Miasta, do przyciągnięcia firm, które w perspektywie 5-10 lat zmienią ujemne saldo migracji, żeby zachęcać ludzi do osiedlania się w mieście - dodał. Podkreślił, że Łódź jest też ewenementem spośród największych ośrodków akademickich, gdyż w najmniejszym stopniu zatrzymuje u siebie absolwentów spoza miasta. Łodzianie żyją krótko Jego zdaniem, tym, co najbardziej wyróżnia Łódź na demograficznej mapie Polski, jest niezwykle niska długość życia. Wysoka umieralność jest widoczna wśród ludności dorosłej, zwłaszcza wśród ludzi w wieku 20-49 lat, a najważniejszą ich przyczyną są choroby układu krążenia. Pośrednio wysoka umieralność jest wskaźnikiem niskiej jakości życia. Nieco niższa niż w innych wielkich miastach jest również dzietność - w 2010 roku przyjęła wartość 1,177, gdy średnia dla Polski to 1,382. Jego zdaniem, z uwagi na niższą częstość zawierania małżeństw oraz wyższą niż w innych miastach i regionach liczbą rozwodów, nie należy oczekiwać zmiany tej bardzo niekorzystnej sytuacji. -Tak niska dzietność samoistnie skazuje miasto na wyludnianie się, albowiem dzietność rzędu 1,2 oznacza, iż pokolenie dzieci zastępuje pokolenie swych rodziców jedynie w 60 proc. - uważa Szukalski. Młodzi uciekają z miasta Według prognoz w nadchodzących latach zmniejszać się będzie też liczba osób w wieku produkcyjnym. Liczba 20-latków wchodzących na rynek pracy pomiędzy 2010 a 2035 rokiem zmniejszyć się może z 8300 do 6300, a tymczasem każdego roku wiek emerytalny osiągać będzie po kilkanaście tysięcy osób. Jednocześnie - według prognoz - następować będzie szybko proces starzenia się ludności. Odsetek osób w wieku powyżej 65 lat zwiększyć się ma z 17,7 proc. obecnie, do 27,3 proc w 2035 r. Wzrośnie też liczba osób w wieku powyżej 80 lat - z 4,8 proc. do 9,9 proc. Zdaniem Szukalskiego, szybki wzrost liczby 60-latków i nieco mniejszy 70-latków w najbliższych latach postawi przed władzami miasta zadania w zakresie organizacji opieki zdrowotnej, dostępu do usług społecznych, a przede wszystkim zagospodarowania ich czasu. - W przypadku zarządzania miastem musimy przede wszystkim zachęcać i stwarzać takie warunki młodym ludziom, żeby jak największa ich liczba chciała się tu osiedlać na stałe. Wszystko można zmieniać. Nie twierdzę, że definitywnie można zmienić trend, ale można osłabić np. tempo spadku liczby ludności - uważa Szukalski.