W listopadzie 2009 roku sąd okręgowy uznał m.in., że nie można obciążać gminy, a więc samorządu terytorialnego za przejęcie przez państwo po II wojnie światowej prywatnego mienia; władza samorządowa nie jest władzą państwową. Odpowiedzialność gminy można by jedynie oceniać w latach 1990-1999, a więc od czasu, kiedy stała się właścicielem kamienicy, do chwili, kiedy budynek zwrócono właścicielowi. Według sądu nie było dowodów, że w tym okresie miasto przyczyniło się do zniszczenia budynku, jak twierdzili domagający się odszkodowania dwaj bracia - właściciele kamienicy. Apelację od tego wyroku wniósł jeden z braci. W środę miasto ostatecznie wygrało proces, bowiem sąd odwoławczy oddalił apelację. Tym samym SA w Łodzi uznał, że miasto nie musi zwracać właścicielom kamienicy żadnego odszkodowania - poinformowała Agata Magin-Małaczek z Urzędu Miasta Łodzi. Kamienica przy al. Mickiewicza 13 w Łodzi trafiła w ręce rodziny braci w 1948 roku. Kupili ją od osób prywatnych. Jak twierdził jeden z współwłaścicieli od samego początku budynkiem zarządzało miasto, choć w marcu 1949 roku Okręgowy Urząd Likwidacyjny wydał decyzję, na podstawie której miasto miało obowiązek oddać w zarządzanie nieruchomość właścicielom. Nie zrobiono tego przez 50 lat. Przez cały ten okres właściciele walczyli o zarządzanie kamienicą; składano wnioski, ale ciągle były odmowy. Odzyskali ją 1 kwietnia 1999 roku. Jak wyliczyła rodzina, straciła przez ten czas ponad 6,3 mln złotych. Dlatego zdecydowano się pozwać gminę Łódź do sądu. Według pełnomocników Urzędu Miasta Łodzi, gmina nie mogła zapłacić odszkodowania, bo nie odpowiada za stan prawny, który obowiązywał w Polsce. I sąd przyznał rację magistratowi. Po raz pierwszy o tej kamienicy i jej właścicielach było głośno kilka lat temu, kiedy podjęli działania mające zmusić lokatorów do opuszczenia wynajmowanych mieszkań. Najpierw pozbawiono mieszkańców centralnego ogrzewania, bieżącej wody, a następnie odcięto dopływ gazu. Do lokatorów dotarło też pismo, w którym ostrzegano m.in., iż każdy mieszkaniec, który "podjął decyzję o pozostaniu w kamienicy, sam ponosi pełną odpowiedzialność za swój los i los swoich bliskich". Ci w obawie o swoje życie skierowali sprawę do prokuratury. W styczniu 2003 r. sąd pierwszej instancji uznał, że jeden z braci groził lokatorom pozbawieniem życia i zdrowia. Skazał go na rok więzienia w zawieszeniu na trzy lata. Pół roku później sąd okręgowy prawomocnie uniewinnił go od tego zarzutu, a SN nie uwzględnił kasacji prokuratury.