Mężczyźnie grozi kara od ośmiu lat więzienia, nawet do dożywocia. Tragedia rozegrała się w połowie września ub. roku w wieżowcu przy ul. Dąbrowskiego w Łodzi. Nad ranem przyjaciółka rodziny zaalarmowała policję, że nie może się z nikim skontaktować, a dzieci nie pojawiły się w szkołach. Gdy policjanci przyjechali na miejsce, mieszkanie było zamknięte; przy pomocy strażaków weszli do środka. Ciała dzieci znaleziono w łóżkach W jednym z pokoi - w łóżkach - znaleziono zwłoki dwójki dzieci: 14-letniego chłopca i 9-letniej dziewczynki; w kolejnym - ciało ich 35-letniej matki, które przykryte było kołdrą. Obok niej na łóżku leżał 35-letni mężczyzna - mąż i ojciec ofiar. Miał obrażenia świadczące o tym, że usiłował odebrać sobie życie. Jak ustalono, wszystkie ofiary zginęły od uderzeń siekierą. 35-latek zabił najpierw żonę, później syna, a na końcu córkę. Mężczyzna został zatrzymany. Jak się okazało od kilku lat leczył się na depresję. Łódzka prokuratura przedstawiła 35-latkowi zarzuty dokonania trzech zabójstw. Mężczyzna przyznał się do zarzucanych czynów. Wyjaśnił, że planował zabójstwo wcześniej, a sam chciał popełnić samobójstwo. Początkowo chciał ich zabić bronią palną, ale nie mógł jej zdobyć. Kupił więc siekierę, którą ukrył w mieszkaniu. Mężczyzna przyznał się do zbrodni Biegli psychiatrzy, podczas jednorazowego badania, nie byli w stanie ocenić, czy był on poczytalny w chwili popełnienia zbrodni. Uznali, że konieczna jest obserwacja psychiatryczna, którą na wniosek prokuratury zarządził sąd. Po przeprowadzeniu obserwacji biegli psychiatrzy stwierdzili, że podejrzany miał ograniczoną poczytalność w stopniu znacznym. Jak wyjaśnił Kopania, oznacza to, że oskarżony może ponosić odpowiedzialność karną; w przypadku skazania sąd będzie mógł zastosować nadzwyczajne złagodzenie kary.