Poinformował o tym rzecznik łódzkiej prokuratury Krzysztof Kopania. Wyjaśnił, że teraz, zgodnie z procedurą, prokuratura zwróci się do sądu o umorzenie postępowania i umieszczenie podejrzanego "tytułem środka zabezpieczającego" w zamkniętym zakładzie leczniczym. Mężczyzna został zatrzymany w czerwcu tego roku w biurze posła PiS Jana Tomaszewskiego przy ul. Piotrkowskiej w Łodzi. 57-latek twierdził wówczas, że chce się spotkać z posłem, a ponieważ go nie było, zdenerwował się, ale nie był agresywny. Jego zachowanie zaniepokoiło jednak pracownicę biura, która powiadomiła policję. Przybyli na miejsce policjanci wylegitymowali mężczyznę i widząc jego zachowanie wezwali pogotowie ratunkowe. Przy mężczyźnie znaleziono pistolet pneumatyczny na kulki. 57-latek został jednak rozpoznany jako ten, który kilka tygodni wcześniej groził śmiercią prezydent Łodzi. Według lokalnych mediów 24 maja do redakcji łódzkiej "Gazety Wyborczej" przyszedł starszy mężczyzna, który groził, że chce zabić prezydent Łodzi. Twierdził, że przyczyniła się ona do upadku jego firmy. Mężczyzna miał mieć przy sobie tasak. Przez kilka tygodni prezydent Łodzi miała przydzieloną policyjną ochronę. W związku z tą sprawą mężczyzna usłyszał zarzut kierowania gróźb karalnych wobec prezydent Łodzi. Nie przyznał się do przedstawionego zarzutu, ale złożył wyjaśnienia. Potwierdził fakt, że był w redakcji "Gazety Wyborczej", ale zaprzeczył, żeby kierował groźby wobec prezydent Łodzi. Został przebadany przez biegłych psychiatrów. Biegli stwierdzili jednak, że nie są w stanie wypowiedzieć się co do jego poczytalności; ich zdaniem konieczne było poddanie go obserwacji sądowo-psychiatrycznej. Ta wykazała, że jest on niepoczytalny.