Dziennik ten to system kontroli frekwencji i postępów w nauce. Aby z niego korzystać, rodzic musi zapłacić 20 zł na cały rok szkolny. Placówka ponosi symboliczny koszt - 1 zł, ale warto też mieć w szkole skaner do skanowania arkuszy i wprowadzania danych do systemu. - Uczniowie nazwali to Matrix i taką nazwą się dzisiaj posługujemy, bo system kontroli frekwencji i postępów w nauce - to nazwa zbyt długa, aby posługiwać się nią na co dzień - mówi wicedyrektor I LO Renata Stajuda. W szkole tej wprowadzony został w trakcie poprzedniego roku szkolnego, w marcu. Początkowo, na 492 uczniów, korzystanie z niego zadeklarowali rodzice 180 uczniów klas I i II. W tym roku zainteresowanie jest znacznie wyższe, wszystko wskazuje na to, że połowa rodziców będzie śledzić oceny i obecność dzieci w szkole poprzez internet. Kilkumiesięczne doświadczenie pokazało, że rodzice nie przestają przychodzić na zebrania, a tego się obawiano podejmując decyzję o wprowadzeniu dziennika. Co skłoniło szkołę do wprowadzenia systemu? - Zaczęliśmy od drukowania świadectw - mówi wicedyrektor - przy okazji dowiedzieliśmy się, że łatwo jest importować dane prowadząc dziennik na bieżąco. To duże ułatwienie dla wychowawcy, choć dane trzeba sprawdzić, bo błędy mogą się zdarzyć. Ale nie tylko dla wychowawcy, bo system daje przede możliwość aktualnej informacji dla rodziców i dyrektora - który ma nieograniczony wgląd do niego. Informacja dla rodziców jest nawet pełniejsza niż w klasycznej formie, bo jest zaznaczone, za co jest ocena. Do dyspozycji nauczyciela są następujące kategorie: zadanie, kartkówka, sprawdzian, odpowiedź ustna, aktywność. Nauczyciel może też wprowadzić dodatkowe kategorie, jak udział w olimpiadach przedmiotowych, oznaczenie ocen z wf jako uzyskanych za biegi, skoki, itp. Jak reagują uczniowie? To sprawa bardzo indywidualna. - Około 90 proc. uczniów nie oszukuje swoich rodziców. Ale sam fakt bieżącego sprawdzania jest dla uczniów mobilizujący - uważa Renata Stajuda. Wprowadzanie danych odbywać się może na dwa sposoby. Nauczyciel może w komputerze zalogować się na stronie i od razu zaznaczać nieobecności i oceny. Może też robić to na arkuszu przypominającym kupon do gier liczbowych, który jest skanowany i wprowadzany do systemu. - Idealna byłaby sytuacja, gdyby każdy nauczyciel miał laptopa i od razu robił to na lekcji - mówi Stajuda. To ma służyć dobrej współpracy W Zespole Szkół przy ul. Gruwaldzkiej elektroniczny dziennik ruszył 14 września. Wicedyrektor szkoły Ewa Rutkowska mówi, że na razie zalogowanych jest 1/3 rodziców, ale każdego dnia ich liczba wzrasta. - Słabsi uczniowie są przerażeni, ale staramy się to im wyjaśnić, przybliżyć, także na informatyce. Sama zadałam swoim uczniom pracę domową - aby napisali mi wiadomość. Dodać warto, że uczniowie mają w tym systemie takie same uprawnienie jak rodzice. Nauczyciel wie jednak, kto do niego pisze, bo login ucznia jest inny. Wprowadzanie danych w "Trójce" odbywa się na bieżąco. Niektórzy nauczyciele od razu wprowadzają dane do komputera, inni wypełniają karty. Ponieważ zdarzają się błędy, a ich wyłapywanie i poprawianie zajmuje najwięcej czasu, uprawnienia administratora mają wszyscy nauczyciele informatyki, którzy sprawdzają poprawność wprowadzonych danych. - Mam nadzieję, że taka forma kontroli nad uczniem da dobry skutek - mówi Wacław Witwicki, dyrektor szkoły. - Czasem rodzice mają trudność, aby przyjść i zapytać, co się dzieje z uczniem, a chcą mieć bieżącą informację, uzyskaną w sposób komfortowy i my staram się to zapewnić. Dyrektor nie ukrywa, że błędy się zdarzają i nauczyciele robią wszystko, aby je szybko poprawiać. Przyznaje też, że nie wszyscy nauczyciele są z tego zadowoleni, bo jest to dodatkowa praca, ale to ma służyć dobrej współpracy z uczniem. Liczy też na to, że dzięki dziennikowi poprawi się systematyczność wystawiania ocen i będzie ich więcej. Przekazać też dobre informacje Podobny jest ton wypowiedzi dyrektora szkół pijarskich, Przemysława Jabłońskiego. Mówi, że szkoła zdecydowała się na dziennik elektroniczny, aby rodzic miał precyzyjną i szybką informację ze szkoły. - Część rodziców nie może przyjść na zebranie w wyznaczonym terminie, a chcą wiedzieć, co się dzieje w szkole. Miał pewne obawy, czy rodzice nie przestaną przychodzić na zebrania, ale konsultując się z dyrektorami placówek, które wprowadziły go wcześniej - jak np. szkoły pijarskie w Krakowie - dowiedział się, że tak nie jest. Wręcz przeciwnie, rodzice przychodzą na zebrania lepiej do nich przygotowani niż wcześniej. Daje to szanse szybszego rozpoznania problemu z nauką czy wychowawczego, jeśli wystąpi, a wiec także - szybszego rozwiązania go. Jak podkreśla, system daje łatwy pod względem technicznym kontakt między szkołą z rodzicami, także w sprawach takich jak sukces ucznia, wycieczka, etc. Kolejna sprawa to nowelizacja rozporządzenia MEN sposobie prowadzenia dokumentacji przebiegu nauczania, które weszło w życie w czasie wakacji. Daje ono dziennikowi elektronicznemu taką samą wagę, jak tradycyjnemu. Mało tego - traktując oba dzienniki na równi pozwala nawet zrezygnować z tradycyjnego, papierowego. Ale tego w łowickich szkołach nikt obecnie nie planuje. Na razie rodzice zastanawiają sie, czy wydać owe 20 zł, aby potem korzystać z informacji. Oby były one tylko aktualne. To już zależy od tego, jak systematycznie nauczyciele będą wprowadzać oceny do systemu. Mirosława Wolska-Kobierecka