57-letni właściciel nielegalnej rozlewni okazał się bardzo racjonalnie myślącym biznesmenem. Wódkę trzeba rozlewać do butelek, więc założył punkt skupu surowców wtórnych. Butelki z alkoholem trzeba gdzieś sprzedać, więc rozprowadzał je m.in. we własnym sklepie i lokalu gastronomicznym. Jak poinformowała w piątek rzeczniczka Izby Celnej w Łodzi Anna Ludkowska, mężczyzna został zatrzymany niemal na gorącym uczynku, kiedy na teren posesji podjechała dostawa - tysiąc litrów spirytusu w plastikowych butelkach, prawdopodobnie uzyskanego z odkażonego rozpuszczalnika. To z niego 57-latek produkował podrabiane "markowe" wódki. - Po rozcieńczeniu odkażonego spirytusu mężczyzna rozlewał go do szklanych butelek, które następnie oklejał podrobionymi etykietami i banderolami - relacjonowała Ludkowska. O skali prowadzonej "działalności gospodarczej" świadczy fakt, że na terenie posesji znaleziono osiem kartonów samych tylko podrabianych kapsli do butelek (m.in. Soplica, Luksusowa, Smirnoff, Absolwent, Sobieski). Znaleziono także sfałszowane znaki akcyzy, hologramy, kody paskowe i etykiety oraz setki pustych butelek. Mężczyzna przyznał się do produkcji i rozprowadzania nielegalnego alkoholu. - Z rozbrajającą szczerością wyjaśnił, że jego zdaniem nie ma "pewnych" wódek, bo on już chyba wszystkie rodzaje wytwarzał - dodała celniczka. Według Ludkowskiej, oprócz zarzutów paserstwa akcyzowego mężczyzna może usłyszeć także zarzuty z zakresu ochrony praw własności oraz fałszerstwa znaków akcyzy.