"Teksańska masakra piłą mechaniczną", seria "Piła", "Wzgórza mają oczy 2", a ostatnio "Sierociniec" i "Rec", to tylko niektóre tytuły, na jakie chętnie do kin chodziło dużo łodzian. - Faktycznie, jak się patrzy na inne miasta, gdzie są nasze kina, to Łódź jest pod tym względem prawdziwym fenomenem. Na 107 filmów, które w tym roku wyświetlaliśmy, do pierwszej trzydziestki najchętniej oglądanych załapało się aż pięć horrorów. Co prawda nie są w dwóch pierwszych dziesiątkach, ale i tak pokonały ponad 70 filmów - opowiada Michał Świder, szef łódzkiego Silver Screen. - Na dodatek łodzianie bardzo dobrze orientują się, kiedy taki nowy film ma się pojawić na ekranach kin i z wyprzedzeniem chcą rezerwować bilety. A pierwszy weekend wyświetlania takiego filmu, a czasem nawet pierwszy tydzień, to gwarancja niemal kompletu widzów na seansach. Podobna sytuacja jest w drugim łódzkim multipleksie, Cinema City. Na filmach, takich jak "Piła" czy "Rec", sala bywa wypełniona do połowy. Natomiast na obrazie, który zdobył Oscara czy inną ważną nagrodę, pojawia się tylko kilkunastu widzów. Więcej kobiet Co ciekawe, zdecydowaną większość widzów na horrorach - i to nawet tych najbardziej krwawych - stanowią kobiety. - To trochę zaskakujące, ale tak faktycznie jest. Na dodatek lubią siadać w pierwszych rzędach, jak najbliżej ekranu - mówi Michał Świder. Panie najchętniej na takie filmy wybierają się z koleżankami, a nie ze swoimi mężczyznami, przy których mogłyby czuć się bezpieczne, gdy ze srebrnego ekranu atakują ich hordy żywych trupów. - Bardzo często z koleżankami, wybierając się do kina, patrzymy najpierw, czy nie grają jakiegoś krwawego horroru. Idziemy na niego w trzy lub cztery, kupujemy kubły popcornu i siadamy jak najbliżej ekranu. Świetnie się bawimy, choć muszę przyznać, że parę razy krzyknęłam nie tylko ze śmiechu - opowiada Karolina Przybysz. Widownia horrorów mieści się w przedziale 16-30 lat. Tego typu filmy najchętniej ogląda się w grupie znajomych. - Zawsze umawiamy się w kilka osób. Towarzystwo mieszane, bo wiadomo, że dobrze, gdy na ekranie dzieje się coś strasznego, a na widowni słychać krzyk przerażonych kobiet, ale generalnie wszyscy się na tych filmach dobrze bawimy i relaksujemy - opowiada ze śmiechem 27-letni Tomek. Bo to bezpieczne To że łodzianie chętnie chodzą do kina na horrory, specjalnie nie zaskakuje Zygmunta Machwitza, znanego filmoznawcy i wykładowcy historii filmu w Państwowej Wyższej Szkole Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej w Łodzi. - Wydaje mi się, że wynika to z tego, iż lubimy się bezpiecznie bać. Oglądając horror, widzimy co prawda różne straszne rzeczy, ale nic nam nie zagraża. Warto pamiętać, że horrory to nie tylko sam strach, ale również pewna fantazja, tajemniczość, taka bajkowość dla dorosłych, czyli pokazywanie czegoś, czego tak naprawdę nie ma - tłumaczy Zygmunt Machwitz. Zaznacza jednak, że nie należy generalizować, iż oglądanie horrorów to prymitywna rozrywka, bowiem i w tym gatunku jest sporo filmów dla wymagającego widza. Nie są to zwykłe obrazy pełne krwi, pił, siekier i trupów, ale skłaniające do zastanowienia nad tym, co się ogląda. Z kolei według Michała Świdra, to co najlepsze dopiero przed fanami horrorów, a wszystko za sprawą kina cyfrowego. - Co prawda do Polski jak na razie w formacie 3D docierają jedynie największe hity, ale za granicą w tej technologii wyświetlanych jest coraz więcej filmów. W ten sposób nawet pokazywany u nas komiksowy, ale mający sporo krwawych walk "Beowolf", robił wrażenie, a co dopiero gdyby to była któraś z "Pił" - zastanawia się Michał Świder. Krzysztof Karbowiak krzysztof.karbowiak@echomiasta.pl